niedziela, 29 września 2013

10

Winda się zatrzymała, drzwi się otworzyły, a Harry natychmiast się ode mnie odsunął. Dwójka elegancko ubranych facetów weszła do windy uśmiechając się pod nosem. Serce waliło mi jakbym przebiegł jakiś maraton. Rzuciłem spojrzenie na Harry’ego, ale ten stał opanowany i spokojny jakby właśnie rozwiązywał sudoku. To było niesprawiedliwe. Kiedy we mnie aż się gotowało, aż serce chciało mi wybiec z piersi z krzykiem, że właśnie całowałem się z najcudowniejszym facetem na świecie, a On sobie stał. Taki spokojny. Taki przystojny. Tak mistrzowsko opanowany. Musiał się domyślić, że na niego patrzę, bo zerknął na mnie i mrugnął jednym okiem. Serce mi znów zaczęło wybijać nierówny rytm. Zatrzymaliśmy się na pierwszym piętrze. Dwójka mężczyzn wysiadła, a my zjechaliśmy jeszcze jedno piętro w dół. Drzwi rozsunęły się kiedy znaleźliśmy się na parterze, Harry wziął mnie za rękę i wręcz wyciągnął z windy.

- Ach te windy - mruknął pod nosem ciągnąc mnie za sobą.

Dotarliśmy do jego pięknego, srebrnego samochodu. Usiadł na miejscu kierowcy i czekał aż ja zajmę miejsce pasażera. Wślizgnąłem się na siedzenie i cicho przymknąłem drzwiczki. Odpalił audi i wyjechał z parkingu. Rzuciłem mu spojrzenie z ukosa. Przybrał chłodną maskę. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, za to moja na pewno była cała czerwona. Włączył odtwarzacz MP3 z którego popłynęła jakaś nieznana mi dotąd piosenka. Harry prowadzi swobodnie i z dużą pewnością siebie.

- Jaka to piosenka?

- Fuck it. Podoba Ci się? – zapytał Harry lekko na mnie spoglądając

- Ma bardzo ciekawe i mądrze dobrane słowa. Tak, podoba mi się – odpowiedziałem i odwróciłem głowę w stronę szyby. Przyglądałem się mijanym budynkom, drzewom, ludziom słuchając bardzo dobrej muzyki, która mnie wyciszyła, ale zarówno dała dużo do przemyślenia.

- Możesz to włączyć raz jeszcze? – zapytałem, gdy utwór dobiegł końca. Harry tylko się uśmiechnął i nacisnął przycisk, który sprawił, że wnętrze samochodu znów utonęło w dźwiękach tak podobającej mi się piosenki.
Chwilę później dotarliśmy do mojego mieszkania. Cała jazda nie trwała za długo.

- Louisie - zaczął mówić Harry – to co wydarzyło się w windzie już nigdy się nie powtórzy. Chyba, że zrobimy to z premedytacją.
Zatrzymałem się w pół gestu. Miałem rękę na klamce. Dlaczego nie chce mnie drugi raz pocałować? Zrobiłem lekko nadąsaną minę. Nie rozumiałem. Jeszcze przed paroma minutami aż się na mnie rzucił, a teraz mówi mi, że już mnie nie chce pocałować. Harry powinien zmienić swoje nazwisko na Tajemnica, to by wtedy wszystko wyjaśniło. Spojrzał na mnie i wysiadł z samochodu i otworzył przede mną drzwiczki co było równe temu ‘to już koniec naszego spotkania’.

- Podobało mi się to, co wydarzyło się w widzie – wymamrotałem podczas wysiadania.

Usłyszałem jak Harry głośno wciągnął powietrze. Nic nie powiedziałem tylko skierowałem się w stronę domu. Za plecami usłyszałem jednak głos Harry’ego:

- Przyjadę po Ciebie o 20

Nie odwracając się dotarłem do drzwi. Odwróciłem się i dostrzegłem tylko srebrne audi odjeżdżające spod domu. Z ciężkim sercem, ale z uśmiechem na ustach wszedłem do domu.

 



Ana siedziała przed telewizorem i oczywiście jak to Ona miała w zwyczaju oglądała skinów.

- Wróciłeś - krzyknęła, gdy mnie tylko zobaczyła

- Tak, wróciłem.

- Jesteś głodny? Zjadłeś u Jack’a śniadanie, czy Ci coś przygotować?

- Nie spokojnie kochanie. Zjadłem śniadanie – nawet w windzie poprawiłem deserem, ale o tym nie musiała już wiedzieć

- To dobrze, ale dlaczego zostałeś u niego? Nie mogłeś przyjechać na noc do domu?

- Ana… - zacząłem. Nie wiedziałem czy powiedzieć jej prawdę czy nadal ją okłamywać. Stwierdziłem, że kłamstwo ma i tak i tak krótkie nogi, więc zdecydowałem się powiedzieć jej prawdę. Usiałem obok niej i zacząłem jeszcze raz – Ana, nie byłam u Jack’a - moja współlokatorka zrobiła wielkie oczy, ale dała mi mówić dalej - Ana, nie chciałem Cię okłamać, ale wiem, że gdybym wczoraj wyznał Ci prawdę zasypałabyś mnie od razy gradem pytań. Byłem u Haryy’ego – Anie teraz już w ogóle szczęka opadła –Tak, byłem u Harry’ego. Podjechał pod klub, wziął mnie z chodnika, bo mnie jakieś dzieciaki pobiły, ale jest okej, jak widzisz nic mi nie jest - szybko dodałem –Spędziłem u niego noc i mnie teraz odwiózł do domu-pominąłem wiele szczegółów, ale nie chciałem aby na razie o nich wiedziała.

- I to wszystko? Tak po prostu spędziłeś u niego noc? W domu?

- W mieszkaniu Ana. W mieszkaniu – dodałem, ale popatrzyła na mnie takim wzrokiem, że nie dodałem nic więcej, a później po prostu najnormalniej w świecie się roześmiała. Zaczęła się śmiać tak, że nie mogła złapać oddechu. Czekałem aż jej ten napad przejdzie.

- Okej Lou, nie chcę wiedzieć nic więcej.

- Ale nawet nie ma co więcej opowiadać. Spałem w sypialni dla gości…

- Dobrze Louis, dobrze – powiedziała z uśmiechem – Pamiętaj, że tylko winny się tłumaczy

- Nie jestem winny – powiedziałem spuszczając wzrok – Idę z nim jeszcze dziś o dwudziestej na kolację

- Co? – wykrzyknęła

- Tak. Nie musisz i nic pytać. Zgodziłem się na tą kolację, bo chcę z nim porozmawiać, nie zadawaj mi żadnych głupich pytań, proszę

- Okej, okej – dodała – ale będziesz mi musiał później znów wszystko powiedzieć, ale teraz to już całkowitą prawdę, bez żadnego owijania w bawełnę

- Dobrze. Powiem Ci wszystko jak na spowiedzi – powiedziałem jej z uśmiechem, który od razu odwzajemniła - a teraz idę na górę trochę pobyć sam, nie masz nic przeciwko, prawda?

- Oczywiście. O 14 zrobię obiad, więc jak coś to zapraszam do kuchni

Opowiedziałem jej skinięciem głowy i poszedłem do swojej sypialni. Położyłem się na łóżku, kładąc obok siebie laptopa i włączając ‘Fuck it’ odprężyłem się. Leżałem i myślałem. Myślałem o Harrym. O jego malinowych ustach, które dziś znalazły się na moich. Myślałem o jego dotyku, który dane mi było odczuwać jedynie przez chwilę. Miał takie gorące ręce. Jego oczy, tak bardzo szmaragdowo zielone, kiedy wpatrywał się we mnie. Ale najbardziej nurtowało mnie to jaką On może mieć tajemnicę. Dlaczego już mnie nie dotknie, nie pocałuje? No chyba, że dostanie na to moją pisemną zgodę. Rozmyślając tak o tym wszystkim, najnormalniej w świecie, jak zwykły człowiek zapałem w sen.

 




Obudziłem się typowo przed czternastą, więc zszedłem na dół, gdzie Ana już nakładła nam obiad na talerze. Zrobiła kurczaka po chińsku z ryżem. Najlepsze jedzenie jakie mogłaby zrobić. Usiadłem przy stole zaraz po mnie usiadła Ana.

- Smacznego Lou

- Smacznego

Jedliśmy popychając ploty. Dowiedziałem się, że sąsiadka z naprzeciwka mająca 17 lat właśnie zaszła w ciąże ze swoim chłopakiem, który ją rzucił. Biedna dziewczyna. Została z problemem sama, ale tak się dzieje kiedy jest się nieodpowiedzialnym pomyślałem.

Po kolacji Ana wyszła na randkę z jakimś chłopakiem, a ja usiadłem przed telewizorem. Obejrzałem szybkich i wściekłych, których uwielbiałem. Zawsze jarały mnie szybkie auta i wyścigi. Lubiłem takie coś oglądać. Tak samo jak różnego rodzaju mecze, ale tylko w jednej pozycji – przed telewizorem, na kanapie na chipsami i piwem na stole. Tak bo był idealny wieczór. Po udanym seansie przebrałem się w bardziej odpowiedni strój do restauracji i czekałem na Harry’ego. Dokładnie o 20 usłyszałem parkujące pod domem auto. Chwilę później rozległ się dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć. Harry stał na ganku i czarnym garniturze i w czarnej koszuli. Ideał. No po prostu ideał.

- Dobry wieczór panie Tomlinson – powiedział pokazując swoje białe i równe zęby

- Witaj – opowiedziałem

- Gotowy? – zapytał

- Oczywiście – powiedziałem i zamknąłem za sobą drzwi.

- Dobrze wyglądasz – powiedział Styles lustrując mnie wzrokiem od góry do dołu kiedy kierowaliśmy się w stronę samochodu. Uśmiechnąłem się pod nosem

- Ty również niczego sobie

Zaczęliśmy się śmiać. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy na drogę.

- Dokąd jedziemy? – zadałem pytanie

- Niespodzianka – odpowiedział tajemniczym głosem zerkając na mnie. Oczy my błyszczały. Uśmiechnąłem się.  Dalszą drogę pokonaliśmy w miłej rozmowie. Aż byłem w szoku kiedy tak spokojnie rozmawialiśmy.

- Jesteśmy na miejscu – powiedział Harry parkując samochód.

Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę restauracji, która już od frontu krzyczała ‘jestem droga! Przyjdź do mnie i wydaj swoje miliony!’ Zrobiło mi się głupio, że Harry ma tyle pieniędzy, a ja nie mam prawie nic. Weszliśmy do środka. Była bardzo przytulnie. Owszem na każdym kroku było widać bogactwo, ale naprawdę starałem się na to nie zwracać uwagi. Przeszliśmy na sam koniec do najbardziej ‘prywatnego’ stolika jaki można by było zamówić w tym miejscu. Usiedliśmy i złożyliśmy zamówienie. Wybrałem sushi, bo zawsze chciałem je spróbować, a nie miałem nigdy okazji. Harry zamówił dokładnie to samo co ja. Rozmowa nadal przebiegała dość przyjemnie, nawet po podaniu posiłku. Byłem ciekawy kiedy ta cała atmosfera pęknie jak bańka mydlana. Nie musiałem na to wcale długo czekać. Po zjedzeniu naszych dań Harry zaczął temat wyciągając z kieszeni marynarki jakąś szarą kopertę

- Tutaj znajdują się wszystkie dokumenty.

- To znaczy? – zapytałem

- O zachowaniu poufności. Nie musisz się na nic zgadzać, pamiętaj o tym, ale wszystko co tutaj znajdziesz musi zostać pomiędzy nami. –s pojrzał mi w oczy – WSZYSTKO

- Dobrze – odpowiedziałem mu cicho – Ale dlaczego? Co tutaj się znajduje?

- Dowiesz się w domu. Nie chcę niszczyć tak miłego wieczoru, a w sumie to całego dnia. Otworzysz to w domu dobrze? Przeczytasz wszystko i podejmiesz decyzję. Jeśli będziesz miał jakieś pytania do zadzwoń do mnie. Wszystko będziemy mogli omówić. Jeżeli któryś z punktów wyda Ci się nieodpowiedni, będziemy mogli go negocjować. Wszystko podlega dyskusji. Zawsze można pójść na jakiś kompromis. Proszę Cię tylko o jedno – powiedział łapiąc na stole moje dłonie – jeżeli nie zgodzisz się na nic z tego co tutaj wyczytasz, proszę Cię nie znienawidź mnie. Tylko o to Cię proszę.

Nie wiedziałem co o tym myśleć. Po raz kolejny w ciągu tych kilku dni miałem mętlik w głowie.

- Dobrze – odpowiedziałem, aby go troszkę uspokoić.

- Pamiętaj Louis, nie musisz niczego podpisywać. Niczego. Jesteś osobą obdarzoną wyborem.

- Dobrze Harry, dobrze. Przejrzę to wszystko na spokojnie w domu, ale nie chciałbym aby ten wieczór się już kończył.

- Ja też bym tego nie chciał Louis. Chciałbym tyle rzeczy z Tobą zrobić. Nawet sobie nie wyobrażasz jakich, ale na razie nie mam prawa Cię dotknąć. Odwiozę Cię do domu i skontaktujesz się ze mną jak już wszystko poznasz i się nad tym zastanowisz.

On chciałby coś ze mną zrobić? Ale co? Czy chodzi mu o sex? Czy chciałby powtórzyć sytuację z windy? Coraz bardziej jestem zauroczony tym facetem. Teraz mogę już w pełni świadomości powiedzieć, że jestem gejem i jestem na sto procent pewny, że On nim również jest.

- Dobrze – odpowiedziałem krótko, bo nie chciałem żeby poznał po tonie mojego głosu, że coś jest nie tak

Wyszliśmy z lokalu i wsiedliśmy do samochodu. Harry usiadł ze mną na tylnim siedzeniu co było dla mnie dziwną sytuacją. Zauważyłem czarną szybę pomiędzy nami, a kierowcą.

- Możemy jechać – odezwał się Harry i samochód ruszył. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem

- To Joe jest kierowcą. Chciałem z Tobą jeszcze spędzić te ostatnie chwile tego wieczora.

Szczęka mi opadła. Jechaliśmy spokojnie siedząc obok siebie i rozmawiając o mnie i moim życiu. Harry wypytywał mnie o dzieciństwo, które było szczęśliwe. Opowiedziałem mu jak na piąte urodziny mama niosła mi tort a ja biegnąc do niego potknąłem się i twarzą uderzyłem w sam jego środek. Harry zaczął się śmiać. Miał zaraźliwy, ale zarówno piękny śmiech.
Kiedy auto się zatrzymało zrozumiałem, że musieliśmy już dojechać. Harry pochylił się nade mną i lekko musną moje usta. Kiedy się z powrotem wyprostował rzucił tylko

- Powiedzmy, że to było zanim Ci dałem te dokumenty – uśmiechnął się do mnie – Dobranoc Louisie

Wysiadając z auta powiedziałem

- Dobrej nocy Harry 











NIESPODZIANKA! 
Napisałam 10 rozdział i postanowiłam go dodać, chociaż na początku nie chciał mi się w ogóle dodać i nie wiem o co chodzi i dlatego trochę inaczej wygląda inż cała reszta, ale najważniejsze, że jest! 
Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Jest dość długi co również mam nadzieję dodaje mi jakiś plus ;) 
Dziękuję Wam za tyle pięknych słów, które mnie motywują. Jesteście najlepsi! ♥

sobota, 28 września 2013

9

Jemu zależy na mnie bardziej niż Anie? Ale jak? Przecież jest to człowiek biznesu, mało – On mnie dobrze nie zna. Co On o mnie do cholery wie? To, ze jestem Louis Tomlinson, to, że pracuję w wypożyczalni za marne grosze. Ma mój numer telefonu (co tam, ze mu go nie podawałem), ma również mój adres (którego także mu nie podawałem). Ciekawe co jeszcze o mnie wie..
Czuję się tak jakby ktoś cały czas mnie obserwował, cały czas sprawował nade mną kontrolę. Ale dopiero co sam przyznał, że mu na mnie zależy, więc to może świadczyć o tym, że się martwi.
Teraz siedziałem na jego łóżku i wpatrywałem się w drzwi, którymi przed momentem wyszedł Harry zostawiając mnie same z moimi dziwnymi myślami. Nic mi się nie zgadzało.. Postanowiłem wziąć prysznic, żeby chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. Wstałem z łóżka i skierowałem się do pierwszych drzwi po prawej stronie za którymi kryla się przesadnie dużych rozmiarów łazienka. Biel z elementami morskiej zieleni. Naprawdę ma facet gust. Odkręciłem wodę i wszedłem do kabiny wyciągając szyję ku strumieniom wody. Gorąca kąpiel zawsze dobrze działa na człowieka. Odpręża. Koi nerwy. Daje poczucie bezpieczeństwa. Uspokaja.
Stałem w kabinie tak długo, aż nie poczułem się do końca odprężony. Gdy wyszedłem całe lustro i okno było zaparowane. Przewiązałem sobie ręcznik na biodrach i wszedłem z powrotem do sypialni biorąc torbę z komody. W środku znalazłem jasne spodnie, białą koszulę i szarą marynarkę, nawet nie patrzyłem na metki, bo byłem pewny, ze gdyby tylko ujrzał cenę to bym się musiał przeżegnać piętą. Wszystko szybko na siebie wciągnąłem i schyliłem się pod łóżko po moje buty. Usiadłem na łóżku aby łatwiej było mi je założyć. Usłyszałem lekkie pukanie na dźwięk którego aż podskoczyłem i głos Harry’ego zza drzwi:

- Jeśli jesteś głodny to przyjdź do kuchni

- D-dobrze – odpowiedziałem lekko się jąkając. Założyłem drugiego buta, wszedłem jeszcze do łazienki i przeczesałem rękami włosy starając się je jakoś ułożyć, żeby jako tako wyglądać. 

Efekt nie był najlepszy, ale przynajmniej już nie stały na wszystkie strony. Zobaczyłem też, że całkiem dobrze się prezentuje w nowych ciuchach, co nawet mnie ucieszyło. Jeśli to Harry wybierał te ciuchy no to ma niezłą intuicję. Wyszedłem z sypiali i skierowałem się w stronę kuchni. Harry siedział już przy stole i czytał gazetę. Po kuchni krzątała się również jakaś starsza pani.


- Usiądź – powiedział Styles zerkając na mnie znad gazety.

Podszedłem do stołu i usiadłem naprzeciwko niego. Cały stół zajmowało różnego rodzaju jedzenie.

- Nie wiedziałem co lubisz, więc poprosiłem Abby, aby zrobiła wszystkiego po trochu.

A więc starsza pani to Abby. Kim Ona jest? Sprzątaczką? Kucharką? Jego rodziną?

- Abby to moja pomoc domowa – dopowiedział widocznie domyślając się co mi chodziło po głowie.

 -Aha – wyrzuciłem z siebie najprostsze stwierdzenie jakie przyszło mi do głowy – Dziękuję – dodałem

Harry spojrzał na mnie jak na jakiegoś idiotę.

- Nie masz za co dziękować. Domyślam się, że jesteś głodny, więc nie krępuj się i jedz co tylko chcesz i ile tylko chcesz – powiedział z uśmiechem, jakby w ogóle nasza wcześniejsza rozmowa w sypialni nie miała miejsca.

Spojrzałem na stół. Stało tam wszystko co się tylko dało przygotować. Naleśniki, omlety, jajecznica, kanapki, tosty, dżemy, owoce, sałatki, wędliny, sery, no dosłownie wszystko.

- Widzę, że jesteś bardzo rozrzutny – wymamrotałem

- Owszem - odpowiedział Harry

Zdecydowałem się zjeść naleśniki oraz jajecznicę z tostami. Jedzenie było naprawdę bardzo, bardzo dobre. Typowo jak u mamy. Harry jadł naleśniki z bitą śmietaną i truskawkami.

- Herbaty?

- Owszem. Poproszę.

Siedzieliśmy i jedliśmy w spokoju. Pani Abby gdzieś znikła. Postanowiłem przerwać tą ciszę.

- Dziękuję za te ubrania – powiedziałem pociągając lekko za marynarkę

- Drobiazg Louisie.

- Chociaż wydaje mi się, że to nieuczciwe abyś Ty za nie płacił. Zwrócę Ci za nie przy najbliższej okazji

Harry spojrzał na mnie tak jakbym go właśnie obraził.

- Uwierz mi, że stać mnie na to aby kupić kilka dodatkowych rzeczy. Nie musisz się tym przejmować, a już na pewno nie musisz mi zwracać pieniędzy – powiedział to głosem, który nie znosi sprzeciwu.

- Nie w tym rzecz, ale dlaczego miałbyś mi je kupować?

- Dlatego, że mogę Louisie. Nie drąż już dłużej tego tematu – zakończył

Tak jak chciał już nie poruszyłem tego tematu. Zająłem się swoją jajecznicą i herbatą.

- Jakie masz plany na następne dni? – zapytał mnie Harry

- Dziś na pewno pracuję – cholera! Dziś pracuję! – Która jest godzina? – zapytałem wpadając w panikę

- Jest po 9 – odpowiedział Styles ze stoickim spokojem

- Cholera! – krzyknąłem – Jestem już spóźniony

- Nie, nie jesteś – powiedział z uśmiechem. Podniosłem jedną brew – Wczoraj jak już zasnąłeś napisałem Anie sms’a oczywiście z Twojego telefonu, że jutro nie pójdziesz do pracy, żeby dała znać swojemu ojcu.

Chyba byłem w szoku. On sobie wszystko zaplanował. Każdego dnia coraz bardziej mnie zaskakuje jego przewidywalność. Jego spryt. Jego zawziętość. No facet idealny.

- Nie przygryzaj wargi Louis – powiedział głośno, co mnie lekko otrzeźwiło. Muszę się nauczyć nie przygryzać wargi – ja bym chciał to zrobić – dodał, ale już szeptem

Co? Otworzyłem szeroko oczy i wpatrywałem się w jego szmaragdowo zielone oczy, które, aż wręcz się do mnie śmiały.

-To czemu tego nie zrobisz? – zapytałem jeszcze ciszej od szeptu, chociaż nie wiem jak to możliwe. Wiem, że mnie usłyszał, bo jego usta lekko drgnęły.

- Bo nie mam zamiaru Cię dotykać aż do momentu w którym dostanę na to Twoją pisemną zgodę.

Że co?

- Co to ma znaczyć? – zapytałem teraz już serio zdziwiony. O czym On do mnie mówi? Jakiej pisemnej zgody? Ale chce mnie dotknąć. On naprawdę może coś do mnie czuje. Serce teraz wali mi jak młotem, czuję jakby zaraz mi miało wyskoczyć z piersi. Oddech również mi przyśpieszył. Czuję, że ręce mi się pocą. Po plecach już mi chyba spłynęła stróżka zimnego potu.

- Chcę Ci coś pokazać. Spotkajmy się wieczorem i wszystko Ci wtedy powiem. Dalsza decyzja będzie należała do Ciebie. Nie będę Cię do niczego zmuszał.

- Dlaczego wieczorem, dlaczego nie teraz? – zapytałem

- Ponieważ teraz bardzo miło mi się z Tobą je śniadanie, a wieczorem kiedy już wszystko poznasz będziesz mógł mnie znienawidzić i już nigdy nie chcieć zobaczyć.

O kurwa. O co chodzi? Co On takiego robił? Kręcił filmy porno z małymi dziećmi? Może jest jakimś przestępcą. Stąd by miał ten szybki samochód i tyle pieniędzy. Zarumieniłem się na te moje chory wymysły. Chciałbym jak najprędzej rozwiązać tę zagadkę. Jeśli to oznacza, że tajemnica Harry’ego Styles’a jest na tyle potworna, że nie będę go już chciał znać to oznacza również to, że już nigdy, przenigdy nie będę miał okazji go spotkać. A On dopiero co sam przyznał, że chciałby mnie dotknąć. Może tak samo jak ja jego. A może On jeszcze bardziej tego pragnie. Wszystko powinno się wyjaśnić dziś wieczorem na naszej kolacji.

- Wieczorem – rzuciłem

Harry wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał czyjś numer

- Joe, będziesz mi potrzebny na dziś wieczór – rzucił krótko i rzeczowo do słuchawki. 
Zastanawiałem się kim może być Joe.  – Tak. I jeszcze stolik dla dwóch osób w restauracji… Nie, nie tej… W tej może być. Tak… Dobrze… Na razie  – nacisnął przycisk kończący połączenie i wrzucił telefon do kieszeni.

- Przyjadę po Ciebie o dwudziestej, może być? – zapytał

- Tak. Wydaje mi się, że tak – odpowiedziałem mu głosem nadal wypranym z emocji. Wziąłem ostatniego łyka herbaty i odstawiłem filiżankę na spodeczek.

- Gotowy do wyjścia? – rzucił pytanie Styles

- Tak – odpowiedziałem lekko kiwając głową

Harry wstał, wziął z oparcia krzesła czarną marynarkę i narzucił ją na siebie po czym jednym ruchem zgarnął ze stołu kluczyki od samochodu i zaczął kierować się w stronę windy.

- Proszę przodem, panie Tomlinson – powiedział z uniesionymi w górę kącikami ust i przepuścił mnie w drzwiach windy.

W windzie byliśmy sami. Nagle z jakiegoś niewytłumaczonego powodu, może dlatego, że znajdowaliśmy się w tak ciasnym pomieszczeniu, tak blisko siebie atmosfera ulega całkowitej zmianie. Dało się wyczuć jakieś napięcie elektryczne. Zacząłem coraz szybciej oddychać. Harry odwrócił głowę w moją stronę. Jego oczy przybrały kolor tak intensywnie zielony, że aż prawie ciemno szmaragdowy. Przygryzłem wargę.

- Och, pieprzyć dokumenty – warknął

Doskoczył do mnie i popchnął na ścianę. Zanim się zorientowałem co się dzieje, przycisnął mnie swoimi biodrami do ściany. Jedną ręką złapał moje dwie, które uniósł mi nad głowę i trzymał w żelaznym uścisku, natomiast drugą dłonią sięgnął do mojej twarzy i kciukiem pociąga moją brodę do góry, zmuszając mnie jednocześnie abym na niego spojrzał, chwilę po tym jak spojrzałem w jego oczy, jego usta wylądowały na moich. To było tak intensywne, że aż niemal mnie zabolało. Cicho jęknąłem rozchylając wargi co dało zielone światło jego językowi. Harry to natychmiast wykorzystał. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie całował. Niepewnie dołączyłem moim językiem do tego powolnego erotycznego  tańca jaki wykonywał Harry. Byłem bezradny. Nie mogłem się ruszyć, bo Harry trzymał moje ręce i teraz również moją twarz i jeszcze moją ostateczną drogę ucieczki wykluczały jego napierające na mnie biodra. Poczułem na swoim brzuchu, jego nabrzmiałą erekcję. O Jezu.. On mnie pragnie. Harry Styles, prezes, biznesmen, ideał faceta, pragnie mnie, a ja pragnę jego, tutaj, teraz…
Oderwał się ode mnie i patrząc w moje oczy powiedział:


- Jesteś – pocałował mnie – taki – znów mnie pocałował – słodki 










Tak! Nareszcie jest dziewiąty rozdział! 
Mam nadzieję, że długość jak najbardziej wam pasuje, ponieważ jest to najdłuższy rozdział ze wszystkich jakie do tej pory napisałam. Podoba Wam się końcówka? Mam nadzieję, że tak ;) 
Nie wiem kiedy będzie 10 rozdział.. Nie chcę Wam rzucać konkretnej daty, bo nie wiem czy dam radę się z tego wywiązać. Ostatnio mam tyle nauki, że nie mam na nic czasu. Jeszcze teraz jestem chora i naprawdę gorączka wcale mi nie pomogła w pisaniu tego rozdziału, ale muszę przyznać, że chyba najbardziej ze wszystkich mi się podoba ;) 
Jeśli czytacie - to proszę Was bardzo, bardzo mocno - komentujcie. 
Kocham Was ♥

niedziela, 15 września 2013

8

Stałem w tej windzie jak sparaliżowany. Harry patrzył na mnie. Jego słowa, że to, że przygryzam wargę jest podniecające zupełnie mnie otrzeźwiło. Poczułem jak do mojego pustego wówczas umysłu wpadają miliardy myśli. Zacząłem sobie uświadamiać to wszystko co dziś się wydarzyło. Jakim ja idiotą byłem żeby się upić. Po cholerę jasną? Owszem dobrze się bawiłem ale jak to się skończyło? No dobra, może gdybym nie pił, może gdybym do Niego nie zadzwonił, może gdyby mnie nie pobili… Ale teraz dotarło do mnie jakie to wszystko było głupie. Zachowałem się jak nastolatek. Jakbym znów miał te 16 lat i po raz pierwszy się napił. Jakbym znów chciał poczuć ten smak przygody, która była głupotą. Usłyszałem klasyczny dźwięk windy jaki wydaje, gdy się zatrzymuje na konkretnym piętrze.

- Chodź Louis – powiedział Styles i powoli wyszedł nadal obejmując mnie w pasie.

Znalazłem się w wielkim salonie. Wielki telewizor powieszony na ścianie, który wyglądał jak pół ekranu, który można zobaczyć w kinie. Przed nim wielka czarna skórzana kanapa i szklany stół. Na podłodze ciemne drewno, ale coś co wprawiło mnie w całkowite otępienie to było okno. Wielkie okno, które rozciągało się na całej ścianie. Nawet z tej odległości wszystko było idealnie widać. Panorama miasta nocą. Najpiękniejszy widok jaki miałem do tej pory okazję oglądać (nie wyłączając oczywiście Harry’ego).
Styles zaprowadził mnie na kanapę na której od razu usiadłem. Miękka. Poczułem się jakbym usiadł na worku puchu. Poczułem się trochę dziwnie. Siedzę w mieszkaniu, na skórzanej, pięknej czarnej kanapie u faceta, który mnie onieśmiela, podnieca i jeszcze trochę przeraża. Czy jestem idiotą, że przystałem na jego propozycję? Nie wiem, wszystko się okaże. Nie ma w tym mieszkaniu nic co świadczyłoby o tym, że jest On jakim popaprańcem.

- Przyniosę Ci wodę – rzucił krótko i zwrócił się w stronę kuchni, która również mnie zaskoczyła. Była imponująco duża. Czyżby lubił gotować? Czy On ma w ogóle czas na gotowanie? Przecież jest prezesem, całe dnie spędza w biurze i na różnych spotkaniach. Może to mieszkanie ma tylko stwarzać pozory tego, że jest normalnym, niezapracowanym człowiekiem. Wszędzie aż błyszczy, na wysepce w kuchni leżą świeże owoce, na blacie pod przykryciem leży chleb. Wszystko jak w każdym normalnym domu. Odwróciłem głowę i zacząłem patrzeć przez okno. Metropolia miasta łącząca się z rozgwieżdżonym niebem. Zacząłem myśleć o tym jak to jest być tak dobrze ustatkowanym człowiekiem. Można sobie na wszystko pozwolić. Nie żeby mnie czegoś brakowało, ale owszem nie raz jeszcze jako dziecko musiałem sobie wielu rzeczy odmówić, bo rodziców nie było na nie stać. Nie miałem komputera ani telefonu jako nastolatek. Nie chodziłem w markowych ubraniach jak moi rówieśnicy. Nie raz byłem z tego powodu wyśmiewany, wyszydzano ze mnie, ale wiedziałem, że rodzice dają mi wszystko co tylko mogą. Nie mogłem wymagać od nich niczego więcej.
Poczułem piasek pod powiekami, mrugnąłem, teraz poczułem wilgoć. Nie chciałem żeby żadna mała łza się wytoczyła z moich oczu. Nie, nie płakałem już od dawna. Jestem teraz mężczyzną-nie mogę sobie pozwolić na żadną chwilę słabości. Muszę być silny. Moje myśli powoli zaczęły się rozmazywać. Usłyszałem chlupot wody, którą ktoś nalewał do szklanki i dźwięk zakręcanej butelki. Później już nic nie słyszałem.






Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem jasnoniebieski kolor ścian i próbowałem sobie przypomnieć gdzie ja jestem. Jak się tutaj znalazłem. Pamiętam wszystko z wczoraj. Byłem na imprezie z Aną, piliśmy, tańczyliśmy. Wyszedłem przed klub żeby zadzwonić do Styles’a, ktoś mnie pobił, Styles przyjechał i zabrał mnie do siebie, siedziałem u niego na kanapie i obudziłem się w tym pokoju. Na tym wielkim małżeńskim łożu w białej pościeli. Naprzeciw mnie stała komoda, a nad nią wisiało lustro. Zerknąłem w prawo i zobaczyłem stolik nocny na którym stała szklanka wody i dwie tabletki Advil. Teraz zdałem sobie z tego jak cholernie chce mi się pić i jak bardzo boli mnie głowa (nie wspominając już o innych częściach ciała). Usiadłem na łóżku i sięgnąłem ręką po szklankę i tabletki. Ujrzałem swoją rękę, czystą, bez żadnego ubrania, a przecież wczoraj miałem na sobie koszulę. Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że siedzę w samych bokserkach. Czy On mnie rozebrał? Czy On mnie widział prawie nagiego? O Kurwa…
Połknąłem tabletki, popiłem je wodą, która maksymalnie załagodziła moje pragnienie i już miałem zamiar wstać kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Serce mi zamarło, siedziałem w samych bokserkach, więc szybko narzuciłem na siebie kołdrę i w momencie kiedy opadła u stóp drzwi się otworzyły. O cholera, musiał być na siłowni, albo biegać, bo ubrany był tylko w szare spodnie dresowe i opinającą jego klatkę piersiową czarną koszulkę bez rękawków.

- Dzień Dobry Louis – mówi z uśmiechem – jak się czujesz?

O nie, teraz będzie ze mną rozmawiał jak jakby nic się wczoraj nie wydarzyło, naprawdę?

- Lepiej niż na to zasługuję – udaje mi się wymamrotać

Zerknąłem na niego, ale on tylko przeszedł koło łóżka i postawił na komodzie jakąś torbę. Jestem bardzo ciekawy co w niej może być.

- Jak się tutaj znalazłem? – zapytałem

- Nie pamiętasz? Naprawdę musiałeś wczoraj naprawdę sporo wypić skoro..

- Nie! Chodzi mi to, że pamiętam, że tutaj mnie przywiozłeś, ale nie wiem jak się znalazłem w tej sypialni – wyjaśniłem

Odszedł od komody i usiadł na brzegu łóżka. Znalazł się tak blisko mnie. Mógłbym go dotknąć, przejechać ręką po tych umięśnionych ramionach, plecach. Po tych pięknych i gęstych włosach

- No wiesz, z tego co mi się wydaje to magia nie istnieje, a więc co idzie za tym w parze lewitacja także nie – powiedział uśmiechając się pod nosem i puszczając do mnie oko – przeniosłem Cię z salonu tutaj.
- Przeniosłeś mnie?

-Tak, czy to jakiś problem dla Ciebie? – zapytał z podniesioną brwią

- Nie. Tak. Nie.. – cholera – Rozebrałeś mnie?

- Tak – stwierdził z niewzruszoną miną

Jestem w szoku. Mówi sobie to wszystko tak beztrosko jakby chodziło i zrobienie herbaty, a nie o przeniesienie drugiego faceta z jednego pokoju do drugiego i jeszcze rozebranie go.

- Przepraszam Cię za cały kłopot, który był moją osobą – powiedziałem czując się jeszcze bardziej głupio. Najpierw jestem na niego wściekły, a teraz go przepraszam, o co Ci mózgu chodzi?

- Nie masz mnie za co przepraszać. To był bardzo zabawny wieczór. Raczej szybko go nie zapomnę.

Tak, ja też raczej go szybko nie zapomnę. Ale moment, czy On się ze mnie właśnie teraz śmieje? A to drań. Ja go przepraszam, a On się śmieje.

- Nie musiałeś po mnie przyjeżdżać do tego klubu – warknąłem. Skoro teraz się ze mnie śmieje, to po cholerę było mu się fatygować taki kawał drogi tylko po to żeby mnie stamtąd wziąć? No ja się pytam, po co mu to było?

- Nie musiałem? Naprawdę? – zapytał z lekką chrypą. Ooops. Chyba go zdenerwowałem. – Tylko gdybym nie przyjechał to mógłbyś już nie żyć, pomyślałeś chociaż przez chwilę o tym? Gdyby nie ja to by Cię te małolaty skopały na śmierć. Gdyby nie ja mógłbyś leżeć nadal na tym chodniku i może się wykrwawiać, a Ty kurwa uważasz, że ja niepotrzebnie po Ciebie jechałem? – krzyknął

Odwróciłem szybko wzrok. Nie chciałem go wkurzyć.

- Nie, nie o to mi chodziło.. Nie rozumiem tylko tego jaki był sens tej Twojej wyprawy. Przecież nie wiedziałeś czy coś mi grozi czy nie. Oni wcale nie musieli akurat tamtędy iść..

- Ale szli kurwa. Pobili Cię dla zabawy, bo im się kurwa nudziło. Czy ta Twoja Ana zainteresowała się chociaż gdzie Ty się kurwa podziewasz? Dlaczego nie ma Cię w klubie? Czy coś Ci się nie stało? Nie? No co Ty nie powiesz. Ona wolała kurwa pić i ocierać się dupą o krocza innych facetów niż zastanowić się, gdzie jest jej  najlepszy przyjaciel!

- Nie mów tak o Anie! Nic o niej kurwa nie wiesz! – krzyknąłem

- Nie wiem? Czy to nie do jej ojca należy przypadkiem ta wypożyczalnia płyt DVD w której Ty pracujesz? Czy to nie Ona uwielbia chodzić po klubach i się bawić? Czy to nie Ona ma wszystko to czego Ty pragniesz?

- Co…

- Nawet nie wiesz jak wiele rzeczy można się dowiedzieć o człowieku tylko na niego patrząc Louis – powiedział teraz już spokojniej.

Siedziałem i patrzyłem się na niego. Z nerwów aż wstał i stał prosto przede mną. Patrzył na mnie tak intensywnie, że aż bałem się odwrócić wzrok.

- Ale Harry – powiedziałem i przerwałem w pół słowa, jeszcze nigdy nie zwróciłem się do niego po imieniu. Otrząsnąłem się lekko i zacząłem od nowa – Ale Harry, to nie jest tak, że Ona się o mnie nie martwi. Martwi się nawet bardzo. Tylko w tym klubie, no owszem popiła… Ana już taka jest lubi się bawić.

- No właśnie, lubi się bawić, lubi sobie wypić – przerwał mi znowu – co ją obchodzi ktoś inny niż Ona sama? Po co sobie kimś innym głowę zawracać? A co by zrobiła gdybyś nie wrócił? Znacie się już tak cholernie długo,  dlaczego nie wyszła za Tobą z tego klubu, dlaczego nie wyszła jak zdała, o przepraszam, o ile zadała sobie sprawę z tego, że nie wróciłeś z powrotem? No powiesz mi kurwa dlaczego? Może Ona się w ogóle Tobą nie przejmuje! Ma Cię w dupie! Nie obchodzi jej co się z Tobą dzieje!

- Nie! Stop! Kurwa! Ona mnie kocha, jest jak moja siostra. Zrobiła dla mnie chyba najwięcej ze wszystkich bliskich mi osób. Nie znasz jej, więc jej kurwa nie oceniaj Harry. Nie rozumiem dlaczego teraz się drzesz na mnie o to, że Ona ma mnie gdzieś, co jest zupełną nieprawdą. Po cholerę takie rzeczy gadasz? – wykrzyknąłem

- Może dlatego żeby Ci pokazać, że są osoby, którym na Tobie bardziej zależy niż jej – powiedział Harry kierując się w stronę drzwi – w tej torbie masz nowe ubranie, powinno Ci pasować.

Nie usłyszałem tej drugiej części jego wypowiedzi, zatrzymałem się na pierwszej.

- Komu może niby na mnie bardziej zależeć niż jej? - zapytałem

- Mnie















Znów się będę powtarzała :) Dziękuję za wsparcie, za komentowanie, za zainteresowanie. 
Dostałam pracę,więc od poniedziałku będę musiała ją pogodzić ze szkoła, i na pewno nie będę miała czasu aby coś napisać. Kolejny rozdział pojawi się albo za tydzień, albo za dwa tygodnie. 


Mam do Was jeszcze prośbę jakbyście mogli to rozsyłajcie to fanfiction swoim znajomych, albo #LarryShippers :) Dziękuję Wam za wszystko ♥

niedziela, 8 września 2013

7

Nie wiem co się wydarzyło. Usłyszałem tylko jego głos. Głos mojego anioła. Nie wiem skąd On się tutaj znalazł, ale obronił mnie. Właśnie mnie. Jakbym był dla niego kimś naprawdę ważnym. Jakby mu na mnie zależało. Nie przejmował się tym, że ich było pięciu, a On tylko jeden. Stanął w mojej obronie. Nie pozwolił im pobić mnie na śmierć. Zawdzięczam mu swoje życie.





Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem mojego wybawiciela. Harry Styles prezes Styles Corporation właśnie się do mnie zbliżał szybkim krokiem.

- Nic Ci nie jest? – zapytał kucając przede mną i patrząc na moją twarz

Jezu, On się martwił. On się naprawdę o mnie martwił. Czyli nie jestem mu jednak obojętny.

- Jest okej – opowiedziałem cicho. – Jak Ci się udało mnie zaleźć?

- Namierzyłem Twój telefon - odpowiedział krótko.

Aha. Ale skąd miał numer? A no tak.. Jestem idiotą. Przecież do niego dzwoniłem

- Chodź Louis, pomogę Ci wstać i zaprowadzę Cię do samochodu.

Podał mi rękę i podniósł z krawężnika, dopiero wtedy poczułem ból w żebrach. Straszny ból. Głowa też mnie bolała. Właściwie to wszystko mnie bolało. Harry objął mnie w pasie i przerzucił sobie moją rękę przez ramię żeby lepiej było mi iść. Każdy krok sprawiał mi ból. Każdy oddech był męczarnią. Harry co chwilę na mnie zerkał kiedy brałem szybki oddech, lub kiedy jęk bólu wydostawał się z moich ust. Cierpiałem. Naprawdę pierwszy raz w życiu ktoś zadał mi ból. Pobili mnie właściwie za nic. Siedziałem tam tylko i nawet się słowem nie odezwałem, a Oni się na mnie rzucili. Nie rozumiałem tego. Jak drugi człowiek może pobić drugiego tylko dlatego że mu się nudzi? Pobić go dla zabawy. To jest kurwa chore.
Doszliśmy do srebrnego Audi A4, którym najwidoczniej jeździł Harry, bo otworzył przede mną drzwi z przodu i poczekał aż powoli wsiądę. Ciężko było mi się schylić i usiąść nie wydając z siebie przy tym żadnego jęku. Pomyślałem, że chciałbym jechać na pogotowie, ale po cholerę? Zaraz będzie, że będę musiał leżeć w łóżku przez kilka dni na obserwacji, wszyscy będą gadać jaki jestem słaby i jeszcze bym musiał zeznawać na policji kto mnie pobił. Te wszystkie portrety pamięciowe, przebieg wydarzeń.. Nie, nie chcę tego.

- Louis, na pewno wszystko okej? – ponownie zapytał Styles siadając za kierownicą i przekręcając się w moją stronę, aby na mnie spojrzeć.

-Tak na pewno - odpowiedziałem, ale sądząc po jego minie to mi nie uwierzył-wgl. dlaczego zwracasz się do mnie imieniu? Od kiedy to jesteśmy na Ty?

- Przeszkadza Ci to, że mówię do Ciebie po imieniu? Zawsze mogę…

- Nie! - prawie krzyknąłem - Oczywiście, że nie, ale.. Nie ważne już zresztą.

- No dobrze, więc mniejsza o to jak się do Ciebie zwracałam. Co Ci przyszło do głowy żeby się tak spić? I żeby wyjść SAMEMU przed klub? Co Ty nie wiesz jakie typki tędy chodzą? Gdybyś do mnie nie zadzwonił to kto wie…

- Nie zadzwonił? To Ty mnie prześladujesz! Ty znasz mój adres, mój numer! Skąd? Do jasnej cholery skąd? I gdzie Ty kurwa jedziesz? - krzyknąłem, gdy zobaczyłem, że odpalił samochód

- Jedziemy do mnie. Trzeba Ci opatrzyć te rany, no chyba, że chcesz jechać do szpitala i na policję.

- Ale Ana! Ona nic nie wie, będzie się martwiła o mnie! A poza tym ja Cię prawie człowieku nie znam, dlaczego mnie nie odwiedziesz do domu? Przecież…

- Tak Louis, odwiozę Cię do domu i będę się martwił co się z Tobą dalej dzieje. Do Any możesz zadzwonić i powiedzieć cokolwiek. Nie wiem, że spotkałeś kumpla i że poszedłeś do niego. Cokolwiek.

- Dlaczego miałbym jej kłamać? – zapytałem. Dlaczego On chce żebym skłamał. O co temu człowiekowi chodzi?

- Zaufaj mi po prostu.

Dlaczego miałbym mu zaufać? Przecież ja go nie znam. Widzę go czwarty raz w życiu. Owszem podoba mi się, ale to nie powód żebym się godził na wszystko co On powie. Mam jechać do niego do domu i spędzić tam noc? Nie… Nie to niemożliwe. Przecież to jest chore. A jeśli On okaże się jakimś cholernym psychopatą? ‘Louis! On Ci tylko zaproponował pomoc. Pomyśl, gdyby nie On to może byś już nie żył’ Mój wewnętrzny głos znów się odezwał. Ostatnio jest bardzo aktywny. I jak do tej pory zawsze ma rację, może warto mu zaufać i tym razem?

- Dobra - powiedziałem i sięgnąłem po telefon - Kurwa! - krzyknąłem. Te dzieciaki wzięły mi telefon. Prezent od Any. Kurwa. Kurwa. Kurwa.

- Co się stało? – zapytał Styles

- Telefon mi zajebali… Kurwa mać! Po cholerę ja poszedłem to tego pierdolone klubu? Po co ja z niego wychodziłem?

- Spokojnie – powiedział i podał mi swój telefon. Blackberry. No tak. Jaki by inny? Tylko mnie jest tak cholernie szkoda tego iPhona. Najdroższa rzecz jaką miałem. I to jeszcze prezent od Any. Mogłem nie wychodzić z tego klubu. – Zadzwoń, albo napisz do panny Grey, żeby się nie martwiła i jedziemy. Nie mogę na Ciebie patrzeć, jak krew Ci leci z nosa. Brudzi Ci koszulę.

Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, ale się nie kłóciłem. Wpisałem numer i napisałem Anie sms’a:

Nie martw się o mnie. Wszystko jest okej. Spotkałem w klubie Jack’a i przenocuje dziś u niego. Wrócę jutro po pracy. Wróć bezpiecznie do domu, bo się będę zamartwiał. Kocham Cie.
Lou x


Kliknąłem wyślij i oddałem Styles’owi telefon, który schował do marynarki. Był ubrany jak typowy prezes. Garnitur pewnie najlepszej marki, idealnie ułożone włosy, drogi samochód, telefon. Na wszystko go stać. Nie musi się przejmować odkładaniem pieniędzy. Takiemu to dobrze…
Jechaliśmy i jechaliśmy. Znów straciłem poczucie czasu. Czułem się senny. Chciałem przestać czuć cokolwiek. Chciałem aby ból zelżał. Chciałem się cofnąć w czasie i nie wyjść z tego klubu. ‘Tak Louis, tylko jakbyś nie wyszedł to byś teraz nie siedział w samochodzie faceta, który Ci się podoba i nie jechał do jego domu. NA NOC’ Znów mój głos się odezwał. Chyba mu nadam imię, będzie moim dobrym przyjacielem, który mi pomaga. Czy to dziwne? Tak to jest dziwne, że słyszę głosy…

- Zaraz będziemy – powiedział Styles i skręcił na kilkupoziomowy parking. No tak, mieszkanie też na pewnie wielkie i bogato urządzone. Wjechaliśmy na trzeci poziom parkingu i wysiedliśmy z auta. Dookoła stały same drogie samochody. Alfa Romeo, nawet jedno Ferrari. Zawsze marzyłem o czarnym ferrari. Jeszcze jako dziecko rodzice pomalowali karton na czarno i napisali na nim ferrari i się śmiali, że mam swój wymarzony samochód. Uwielbiałem się w nim bawić.

- Chodź - powiedział i podszedł do mnie łapiąc mnie w pasie żeby mi pomóc iść. Zaczęliśmy się kierować w stronę windy. Wsiedliśmy do pierwszej lepszej. Harry nacisnął  16 i winda zaczęła powoli jechać w górę. Piętro za piętrem. Powoli do nieba. Odwróciłem lekko głowę w stronę Styles’a, patrzył na mnie. Jego oczy były takie piękne. Jak kryształy. Mógłbym patrzeć w te oczy całe wieki. Do końca życia. Teraz zdałem sobie sprawę, że naprawdę jestem gejem. Chciałem poznać tego człowieka jak najlepiej tylko mogłem. Chciałem dzielić z nim swój świat. Opowiadać mu o wszystkim. Podzielić się z nim wszystkimi moimi troskami. Chciałbym żeby to On był częścią mnie, a ja częścią niego. Tworzylibyśmy jedną całość. Moje oczy przejechały lekko w dół. Pomimo bólu, pomimo zmęczenia odbierałem świat w zupełnie innych nich dotychczas kolorach. Nie widziałem koloru białego tylko perłowy, nie widziałem koloru czarnego tylko węglowy nie widziałem koloru różowego tylko kolor malinowy, który miały jego usta. Jego idealnie pełne usta. Właśnie w tym momencie chciałem się na niego rzucić. Pocałować go. Nieważne stały się dla mnie konsekwencje mojego czynu. Chciałem tylko poczuć ich smak. Tylko poczuć ich delikatność. Moje usta, aż się tego domagały.

- Nie przygryzaj wargi Louis, bo mnie to denerwuje – wyrwał mnie głos Harry’ego z mojego stanu – Ale nie ukrywam, że jest też cholernie podniecające.









Ten rozdział również mało mi się podoba. Nie wiem, nie potrafiłem znaleźć odpowiedniej sytuacji, odpowiednich dialogów.. Przez ostatnie dni nie mam na nic czasu. Nie mam czasu pisać, nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Na ten tydzień mam już trochę nauki. Więc rozdziały będą się pojawiały tylko w weekendy. Mam nadzieję, że będzie czekać na następny i mnie nie zostawicie samej. 
Liczę na Wasze komentarze i opinie. 
Chcę też Wam podziękować za 21 obserwujących, 40 informowanych, ponad 3 tysiące wyświetleń i łącznie ponad 70 komentarzy. Jesteście kochani. Bardzo Wam dziękuję za wsparcie. Kocham Was ♥

wtorek, 3 września 2013

6

Ana była wniebowzięta kiedy przyszedłem do domu z pracy i zdążyłem jej powiedzieć, że Styles był w wypożyczalni.

- Ale co On tam robił? Może chciał Cię zobaczyć, co? – wykrzyknęła

- Ana, idiotko! Przyszedł wypożyczyć filmy. To się robi do jasnej cholery w wypożyczalni, prawda?  – zapytałem z lekką ironią

- Oh..No tak – zmieszała się - ale przecież jest mnóstwo wypożyczalni w mieście, dlaczego akurat przyszedł do tej u mojego ojca, w której właśnie TY pracujesz, hm? Przecież już Cię ostatnio tam widział, więc wiedział, że tam będziesz – nadal starała się drążyć temat

- Może to jego ulubiona? Zresztą wgl. po cholerę taki bogaty człowiek wypożycza filmy? Przecież mógłby je sobie kupić. Nie rozumiem.

- O! Właśnie! Zamiast kupić przyszedł do wypożyczalni, gdzie…

- Tak Ana, już słyszałem. Daj sobie spokój. Nie chcę o tym słuchać. Przyszedł po filmy, bo chciał je sobie obejrzeć – nie powiedziałem jej jakie dokładnie filmy wziął i co powiedział przed wyjściem ze sklepu, bo już by mi wgl. żyć nie dała - Możemy więc skończyć ten durny temat?

- No dobrze, dobrze już się tak nie bulwersuj Tommo – przesłała mi w powietrzu całusa – Jakaś paczka do Ciebie przyszła.

- Paczka? Jaka paczka?

 -No wiesz, taka normalna. Z poczty. Odebrałam, bo Ciebie jeszcze nie było. Nie gniewasz się, prawda? – zapytała. Zapewne do takiego wniosku, że mogę być zdenerwowany doprowadziła ją moja mina. Byłem strasznie zaskoczony. Od kogo mogła być ta paczka? Od rodziców? Raczej nie.

- Nie jestem zły Ana, po prostu nie mam pojęcia od kogo ona może być.

- To nie gadaj tyle, tylko ją po prostu otwórz, okej? I zobacz co tam może być.

Zrobiłem to co powiedziała. Wziąłem paczkę z jej rąk, była zaskakująco lekka, jakby w środku było tylko powietrze. Nie było nadawcy. Dziwne. Położyłem ją na półce w kuchni, wziąłem nóż i rozciąłem papier. Pod papierem znajdowało się kartonowe pudełko. Ana rzuciła mi zaciekawione spojrzenie. Otworzyłem karton, a na jego dnie leżał film. Film, którego okładką była para całujących się facetów. Geje. O co kurwa chodzi?

- Co to? - zapytała Ana zaglądając do pudełka.

- Komedia romantyczna z gejami – odpowiedziałem i w tym momencie serce zatrzymało mi się na chwilę. 

Zacząłem kojarzyć fakty. Nie.. To nie jest realne. Takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu.


- Co? Od kogo? – zapytała – Zobacz! Na dole jest karteczka.

Wziąłem ją do ręki, odkładając film na półkę.




To był naprawdę dobry wybór. Film bardzo mi się spodobał. Mam nadzieję, że Tobie również będzie się podobał.

H.




H? W sensie, że Harry? Ten Harry? Styles? Spojrzałem na tytuł filmu i rzeczywiście ten film był na liście. Race You To The Bottom1 konfigurował na pierwszym miejscu tej  listy. Dlaczego przysłał mi komedię o gejach? I dlaczego stwierdził, że mi się również spodoba?

- Co tam pisz? Louis no! – Ana się dopytywała

Podałem jej kartkę, którą szybko przeczytała.

- Dlaczego stwierdził że będzie Ci się podobał film o gejach?

- Ana, nie wiem. Przyszedł dziś do wypożyczalni i chciał jakieś komedie romantyczne z gejami. Wyszukałem mu kilka i ten akurat film był na pierwszym miejscu tej listy. Sam chciałbym wiedzieć o co chodzi. I nie, nie chcę go na razie obejrzeć. Sam nie wiem co teraz chcę robić.

- Idziemy do klubu? Napijemy się, wyluzujemy trochę

- W sumie to czemu nie? – udałem, że nie pamiętam o mojej obietnicy, że nie będę pił kiedy będę musiał iść na drugi dzień do pracy – Do Carpe Diem?

- Nie ma sprawy – odpowiedziała chociaż wiedziałem, że to jej ulubiony klub. – Idę się zrobić na bóstwo. Ty też się odpicuj, może jakiegoś fajnego faceta poderwiesz- zniknęła na schodach zanim zdążyłem trafić w nią poduszką. Usłyszałem tylko jak się śmiała, podczas wbiegania na górę. ‘Wariatka’ pomyślałem, ale też się zaśmiałem i powoli wszedłem na górę, alby się odpicować jak to Ana powiedziała.




O godzinie 20 wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do taxówki. Owszem-mogliśmy jechać moim samochodem, ale miałem zamiar pić, zresztą Ana też. Bezpieczniejsza była taxówka. Nie jesteśmy za tym aby jeździć po alkoholu. Nie ważne czy wypilibyśmy siedem drinków, cztery, jednego czy tylko byśmy umoczyli usta, żadne z nas nie usiądzie za kierownicą, bo wiemy jakie to ryzyko za sobą niesie.
Jechaliśmy stosunkowo krótko. Przed klubem już się ustawiła kolejka, ale my mamy szczęście, bo mój przyjaciel, kumpel, no ogólnie mój znajomy jest tutaj bramkarzem, więc bez problemu od razu weszliśmy. Podeszliśmy do baru, zamówiliśmy sobie na początek Jack’a Daniells’a z colą i kostkami lodu. Siedzieliśmy przy barze, więc mieliśmy dość ograniczony widok na parkiet, ale to nie ograniczyło tego, że Ana już wypatrzyła kilkoro facetów z którymi na pewno dziś zatańczy. Czas mijał nam szybko. Drink za drinkiem, godzina za godziną. Po ostatnim, a w sumie trzecim mojito, wyciągnąłem telefon i zobaczyłem sms’a którego dostałem kilka godzin temu. Nie mam w zwyczaju sprawdzać telefonu co chwilę. Nieraz leży cały dzień wyciszony, a ja się tym nie przejmuję.


Nadawca : Nieznany
Mam nadzieje, ze prezent Ci się spodobał


Cholera jasna! Skąd On ma mój numer? No skąd? Ja pierdolę, czy to jest jakiś psychopatyczny skurwiel? Mój adres też znał. W co on kurwa gra? Coraz bardziej mi się to nie podobało. Wyszedłem przed klub i zadzwoniłem pod numer z którego przyszedł sms.

- Halo? – usłyszałem po drugiej stronie

 - Panie Styles – odpowiedziałem

- Panie Tomlinson cóż za miła niespodzianka, że Pan dzwoni.

- Miła niespodzianka kurwa? To Ty kurwa do mnie piszesz, nie wiem skąd masz mój numer! Ba! Nie wiem kurwa skąd masz mój adres! Przysyłasz mi jakieś popierdolone gejowskie filmy, a Ty kurwa twierdzisz, że to miła niespodzianka, że do Ciebie dzwonię? Czy Ciebie…

- Louis, czy Ty jesteś pijany? – zapytał tak spokojnie, że aż zabrzmiało to groźnie

- Nie, nie jestem. I wgl. chuj Cię obchodzi w jakim stanie jestem.

- Gdzie jesteś? – znów ten spokojny głos, ale teraz jakby bardziej ochrypły. Podobało mi się to, że go denerwuję

- Nie ważne gdzie jestem, chcę żebyś się ode mnie odpierdolił!

- Louis, gdzie jesteś? – ponowił swoje pytanie Styles

- W klubie. Jak chcesz się bawić w detektywa to baw się dalej. Cześć – rozłączyłem się i zaśmiałem. Teraz już dokładnie wiedziałem, że go ostro wkurwiłem, ale dobrze mu tak. Po jaką cholerę się miesza w moje życie? Nie żebym tego nie chciał, ale no kurwa, to już podchodzi pod prześladowanie…Zakręciło mi się w głowie, musiałem sobie usiąść. Usiadłem na krawężniku i siedziałem tak chwilę. Nie wiem czy minęła minuta czy godzina usłyszałem jak idzie jakaś grupka chłopaków. Byli młodzi, typowi nastolatkowie. Podeszli do mnie.

- Ty patrz, jaki najebany!

- Hahahahahha kurwa można go oskrobać ze wszystkiego i nawet się nie zorientuje

- Dawaj, kroimy go!

Rzucili się na mnie. Nawet nie zdążyłem podnieść głowy, kiedy poczułem jak któryś z nich mnie w nią uderzył. Przewróciłem się na chodnik. Dostałem kopniaka w brzuch. Zabolało, cholernie zabolało.

- Spierdalajcie stąd! – rzucił ktoś zachrypniętym głosem. Nie musiałem nawet otwierać oczu, żeby zobaczyć kto to powiedział.








1 Nie oglądałam tego filmu, nie wiem w zasadzie o co w nim chodzi, ale wyskoczył mi w wyszukiwarce kiedy szukałam jakiejś komedii w której występowałaby para gejów. 


Dziękuję za wszystko, jesteście cudowni. Kocham Was bardzo, bardzo mocno. Wasze wsparcie daje mi ogromną siłę. Nie mam ostatnio kiedy pisać. Czekam na odpowiedź w sprawie pracy i nie wiem czy będę miała jakieś wolne popołudnia żeby Wam coś nowego nabazgrać. Oczywiście będę się starała pisać w weekendy, ale nie wiem czy nie będę się musiała uczyć. 
Następny rozdział powinien być w piątek, albo w sobotę.