piątek, 30 sierpnia 2013

4

Kiedy wróciłem do domu zastałem Anę siedzącą na podłodze przed telewizorem z wielką miską popcornu. Nadal miała lekko czerwony nos, a w koło pełno było chusteczek.

- Cześć mała. Jak się czujesz? – zapytałem siadając na kanapie, a właściwie kładąc się na niej. Całą drogę do domu myślałem o Styles’ie. Prawie bym przejechał na czerwonych światłach, bo w głowie miałem tylko to jak dziś wyglądał i jego głos. Muszę porozmawiać z Aną o tym co się ze mną dzieje i że ciągle myślę tylko o drugim facecie. Muszę poznać jej zdanie na ten temat. Czy tak wygląda właśnie zakochanie? Nie wiem. Nigdy zakochany nie byłem…

- Całkiem dobrze. Jest mi tylko zimno, ale jak widzisz-wskazała na koc, którym była okryta - jestem ciepło opatulona.

- Opatulona? Hahaahha. Co to za słowo?

- Moja mama tak zawsze mówiła zimą, jak tylko czubek nosa mi było widać spod szalika - wyjaśniła - Powiedz mi lepiej jak tam wywiad. Zadałeś mu wszystkie pytania? Jaki był? Dobrze Ci się z nim rozmawiało? - zasypała mnie lawiną pytań.

- Wywiad dobrze, nie jestem pewny co do jego końca, bo się chyba zdenerwował , ale czekaj - powiedziałem, bo już widziałem na jej twarzy malujące się oburzenie - nie powiedziałem nic złośliwego. Zadałem tylko twoje pytanie. Nie mam zielonego pojęcia o co mu chodziło. –powiedziałem i sięgnąłem do kieszeni w marynarce i wyjąłem dyktafon, który podałem Anie-Masz tutaj wszystko nagrane, przesłuchaj sobie, a będziesz wiedziała jak nasza rozmowa przebiegała, ale poczekaj, mam jeszcze jedną sprawę - dodałem kiedy już zbierała się aby pewnie iść do siebie i wszystko przesłuchać - Chciałbym z Tobą porozmawiać na pewien temat… Ale nie wiem jak Ci to powiedzieć. No, bo widzisz…

- Louis! - wykrzyknęła - Ty się zakochałeś, tak? Kim jest ta szczęściara co? Ostatnio cały czas chodzisz uśmiechnięty od ucha do ucha, wiedziałam, że coś jest na rzeczy - powiedziała z uśmiechem.

- Hej, Ana, nie tak szybko. Owszem tak jakby pojawił się ktoś w moim życiu, ale nic praktycznie o tej osobie nie wiem. Działa na mnie jak narkotyk. Nie potrafię się zachowywać normalnie w jej towarzystwie, zapominam języka w gębie..

- Jak ma na imię ta szczęściara? - przerwała mi gwałtownie.

- Właśnie w tym rzecz Ana, że to nie jest szczęściara… - urwałem i spuściłem oczy na swoje dłonie, które spoczywały na moich udach.

- Jak to nie jest szcz.. Co?
- To faceta Ana. Facet - powiedziałem i podniosłem na nią wzrok. Siedziała z lekko otwartymi ustami patrząc na mnie wielkimi oczami. Była w szoku  - Wiem, jak to brzmi.. I właśnie dlatego chciałem z Tobą pogadać. Czy to znaczy, że się w nim zakochałem? Czy to znaczy, że jestem gejem? Co na to moja rodzina? Ja pierdolę…

- Louis moment. To wszystko co powiedziałeś może świadczyć, że Ci się spodobał, owszem, ale to nie od razu musi oznaczać, że jesteś gejem. Mnie też nieraz się podobają dziewczyny...

- Ana mi na jego widok stanął - powiedziałem, a ona zamilkła i jeszcze szerzej otworzyła oczy, a ja znów swój wzrok spuściłem na dół.

- Aha – rzuciła krótko, ale szybko się otrząsnęła i kontynuowała – No to mamy sprawę do obgadania. Idę po piwo – wstała i poszła do lodówki. Za chwilę wróciła z dwoma otwartymi butelkami piwa - No to teraz Lou, jak na spowiedzi wszystko po kolei.

Zacząłem opowiadać; jak to to pierwszy raz zobaczyłem w wypożyczalni, jak nie mogłem spać bo cały czas o nim myślałem, jak wszedłem do jego gabinetu i zobaczyłem go za biurkiem, jak… jak mi stanął… Kiedy skończyłem mówić nie potrafiłem spojrzeć Anie w oczy. Czułem się strasznie. Wiem, że geje są strasznie traktowani przez społeczeństwo. Czy ja też miałem się teraz stać takim wyrzutkiem?

- Louis On Ci się serio podoba. Czy nie uważasz, że jednak z mojego nieszczęścia wyszło Twoje szczęście? Wiesz jak się nazywa, gdzie pracuje, mógłbyś tam jeszcze kiedyś iść…

- Tak? A po co mógłbym tam iść? Popatrzyć sobie na niego? Żeby ludzie wzięli za jakieś nienormalnego gejowskiego czubka?

- Nie, nie to miałam na myśli. Wiesz, mógłbyś iść i powiedzieć mu, że przysłałam Cię do niego jeszcze raz ponieważ czegoś mi brakuje do reportażu i może byś się dowiedział dlaczego niby się zdenerwował pod koniec tego wywiadu, hm?

- Nie wiem Ana. Na razie chyba muszę się naprawdę sam ze sobą pogodzić, ze podoba mi się drugi facet. - Podoba mi się? Ja się w nim zakochałem, a nie podoba mi się. Co najlepszego się ze mną stało. Wstałem z kanapy odstawiłem prawie pełną butelkę piwa i powiedziałem - Idę do siebie. Poleżę pomyślę. Wieczorem coś zamówimy do jedzenia, nie chce mi się gotować, a Tobie się akurat serial zaczyna, więc się nudzić nie powinnaś.

Wszedłem na górę po schodach, przebrałem się w coś wygodniejszego i położyłem się na łóżku. Moje myśli krążyły cały czas wokół tego, czy naprawdę jestem gejem? Co sobie o mnie inni pomyślą. Co sobie o mnie pomyślą moi kumple? Postanowiłem, że nikomu nic nie będę mówił. Ana wie, a to najważniejsze. Pierwszy krok do przodu zrobiony. Będę miał przy sobie kogoś, kto będzie mnie wspierał.
Pomyślałem o tym jakby to było gdyby… Nigdy o czymś takim nie myślałam. To zawsze Ana sobie wyobrażała niestworzone rzeczy z facetami, ale nie ja, ale teraz kiedy w końcu spotkałem kogoś, kto stał się dla mnie wyjątkowy zaczynałem rozumieć o co chodzi w tym całym zakochaniu. Nie miałem żadnych motylków, czy czego tam jeszcze, ja po prostu czułem coś innego. Coś wyjątkowego. Coś czego nie da się ubrać w słowa. Louis Tomlinson zakochał się. Pierwszy raz. W końcu zawsze ten pierwszy raz musi nadejść.. Tylko co mi po tym, jak Styles jest prezesem wielkiej korporacyjnej spółki? On nawet by na mnie nie spojrzał. Sam powiedział, ze na razie nie interesują go żadne związki. Muszę o nim zapomnieć powiedziałem sobie. Muszę, bo inaczej zwariuję.
Leżałem tak i leżałem, aż zaczęło się ściemniać za oknem, wziąłem telefon do ręki zamówiłem pizzę z owocami morza i zszedłem na dół.

- Żarcie już do nas jedzie – krzyknąłem do Any

- Co zamówiłeś? – spytała wchodząc do kuchni, gdy ja akurat nalewałem sobie soku do szklanki.

- Pizzę z owocami morza, tak jak lubisz – odpowiedziałem z uśmiechem. Ja niekoniecznie lubiłem owoce morza, chociaż krewetki mógłbym jeść całymi tonami, ale te wszystkie małże, kraby, ośmiornice, raki przyprawiały mnie o lekki dreszcz, ale skoro to uszczęśliwi Anę, to czemu nie?

- I jak się czujesz? – zapytała z troską w głosie – Przemyślałeś to wszystko?

- Przemyślałem – opowiedziałem – Nalać Ci soku?

- Tak poproszę, ale do jakiego wniosku doszedłeś?

- Że na razie nikomu nie powiem i Ciebie proszę o to samo. Na razie sam nie potrafię się z tym uporać, a co dopiero jakby się inni dowiedzieli i ze mnie naśmiewali. Nie, nie zniósłbym tego.

- Jakoś to wszystko się ułoży Lou. Będzie dobrze, zobaczysz – podeszła i przytuliła mnie. Wtuliłem twarz i jej brązowe włosy i wciągnąłem powietrze przez nos.

- Czyżbyś zaczęła używać mojego prezentu urodzinowego? – zaśmiałem się puszczając ją

- Tak. Bardzo podoba mi się mocny zapach truskawki. Świetny zestaw. Za rok również poproszę taki sam - odpowiedziała mi z uśmiechem.

Wzięliśmy talerze, szklanki i sok i usiedliśmy przy stole w salonie. Leciał akurat film Pan i Pani Smith, więc mieliśmy co oglądać. Po 15 minutach przyjechała pizza, więc zajęliśmy się konsumowaniem i oglądaniem filmu. Ani razu rozmowa nie zeszła nam na temat mojego gejostwa czy czegoś. Po skończonym posiłku rozeszliśmy się do pokoi, a ja gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki zasnąłem i nareszcie nic mi się nie śniło.




Trzy dni później





Przez weekend nic się nie wydarzyło. Siedzieliśmy z Aną cały czas w domu. W sobotę przyszły jej przyjaciółki z winem, a w niedzielę moi kuple z piwem. Weekend szybko minął i już był poniedziałek. Siedziałem w pracy czytając książkę, jak zawsze na zmianie z Jackiem, który teraz buszował gdzieś pośród półek z jakimś namolnym klientem. Drzwi do wypożyczali się otworzyły i ktoś wszedł, nie podnosiłem głowy z nad książki bo zazwyczaj ludzie sami sobie szukają tego czego chcą, niektórzy tylko proszą nas o pomoc. Nagle z jakiegoś zupełnie niewyjaśnionego powodu podniosłem wzrok i… zobaczyłem przed sobą parę zielonych, błyszczących oczu Harry’ego Styles’a.
Chyba dostałem zawału serca.









Ten rozdział chyba najmniej mi się podoba ze wszystkich. Strasznie długo go pisałam, bo nie potrafiłam się zupełnie skupić. Wszystko, dosłownie wszystko mnie rozpraszało. Ale mam nadzieję, ze da się go czytać i że się Wam podoba. 
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze pod postami, które dają mi wiarę w siebie i w to co robię. Gdyby nie Wy - nie byłoby w zasadzie i tego ff i tego bloga. Jesteście kochani. Dziękuję za wsparcie x


czwartek, 29 sierpnia 2013

3

Gdy wszedłem do gabinetu i spojrzałem za biurko na prezesa firmy Styles Corporation serce mi stanęło. Na fotelu siedział On – facet z wypożyczalni. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę rozpiętą pod szyją. Patrzył na mnie uśmiechając się pod nosem. Nie mogłem zrobić żadnego kroku naprzód. Stanąłem w jego gabinecie. Na jego drewnianej podłodze. Sam na sam z nim i nie potrafiłem się ruszyć.

- Dzień Dobry. Pan Tomlinson w zastępstwie za Pannę Grey, tak? Nazywam się Harry Styles - powiedział wstając i podchodząc do mnie podając mi swoją wyciągniętą dłoń. Ależ miał duże i seksowe dłonie. Louis! Skarciłem się w myślach, przestać kretynie. Dlaczego podoba Ci się drugi facet? Jesteś Gejem?

- Dzień Dobry Panie Styles – powiedziałem ściskając mu dłoń - Tak, nazywam się Louis Tomlinson i jestem tutaj w zastępstwie za moją przyjaciółkę.

- Dobrze, proszę siadać - wskazał gestem czarną, skórzaną kanapę przed którą stał stolik do kawy. Wszystko było nieskazitelnie czyste-Napije się Pan czegoś?

- Nie dziękuję. Chciałbym Panu zadać kilka pytań w związku z Pana karierą zawodową - powiedziałem na jednych wydechu trochę zniekształcając niektóre słowa. Nie mogłem się przy nim opanować. Serce biło mi jak oszalałe. Czułem zimną strużkę potu, która spłynęła mi po plecach - Czy mógłbym użyć dyktafonu? Anie, to znaczy Pannie Grey będzie później łatwiej napisać ten artykuł - dodałem do wyjaśnienia.

- Oczywiście, co tylko Pan sobie życzy - odpowiedział mi z lekkim uśmiechem i błyskiem w oczach, który sprawił, że teraz poczułem nie jedną strużkę potu, a cały ich potok na plecach.
Wyjąłem z kieszeni marynarki dyktafon włączyłem go i położyłem na stoliku, do ręki wziąłem kartkę z pytaniami.

- Widzę, że nie za dobrze się Pan przygotował do tego spotkania Panie Tomlinson – rzucił krótką uwagę, ale jakim głosem. Aż włoski na karku stawały dęba. Czyżby ze mną flirtował? LOUIS! KRETYNIE! ON Z TOBĄ TYLKO ROZMAWIA! NIE WYOBRAŻAJ SOBIE NIE WIADOMO CZEGO! Krzyknął mi w głowie piskliwy głosik. Wziąłem głęboki oddech, zebrałem się w sobie i postanowiłem nie dać mu się i spokojnie z nim porozmawiać.

- Niestety nie miałem czasu, aby się do tego przygotować. Dowiedziałem się o tym wczoraj wieczorem - wyjaśniłem.

- Dobrze, rozumiem. Możemy zaczynać, tak?

- Tak, oczywiście.

Zerknąłem na kartkę i już otwierałem usta, aby zadać pytanie, gdy przestrzeń w gabinecie zakłóciła melodia wydostająca się z kieszeni marynarki pana Styles’a. Wyciągnął komórkę spojrzał na wyświetlacz i powiedział:

- Przepraszam, ale to ważny telefon, muszę odebrać. Nie będzie to długo trwało - chciałem wstać, żeby nie być niegrzecznym i nie przeszkadzać w rozmowie, ale zatrzymał mnie gestem ręki - Proszę siedzieć. To nic czego nie mógłby Pan usłyszeć - uśmiechnął się szeroko i znów na jego policzkach pojawiły się dołeczki. A ja znów nie mogłem się ruszyć.

Styles odszedł do swojego biurka i usiadł w fotelu rozmawiając. Siedział do mnie bokiem i mogłem bez żadnego skrępowania mu się przyglądać. Miał idealny profil. Cały był idealny. Grzywkę miał zaczesaną do góry, ale nadal mu się kręciła. W garniturze wyglądał naprawdę seksownie. Ciekawe jakby wyglądał bez niego. Czy ja serio zaczynam się robić gejem? Skoro zaczynam myśleć jak wygląda nago całkiem obcy dla mnie facet. Spuściłem oczy na dół i dostrzegłem małe wybrzuszenie w moich spodniach, którego nie poczułem na początku. On mnie podnieca? Serio? Facet mnie podniecił, chociaż nic nie zrobił. Tylko siedzi tam w swoim fotelu, w tym swoim zajebistym garniturze i rozmawia przez swój zajebisty telefon, swoim zajebistym głosem. Jak na swój wiek jest naprawdę bardzo przystojny. Nagle odwrócił głowę w moją stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Poczułem jak moja twarz zrobiła się czerwona, a On nic tylko się do mnie szelmowsko uśmiechnął i odwrócił z powrotem głowę. Co to do cholery miało być? Czy coś zauważył? Coraz dziwniej się czułem w jego gabinecie. Może to była jednak zła decyzja, żeby przyjechać tutaj za Anę. Tylko dlaczego do cholery Ona musiała się rozchorować?

- Przepraszam, że musiałem przerwać, ale dzwonił bardzo ważny inwestor…

- Dobrze, nie szkodzi - przerwałem mu w pół słowa - Czy moglibyśmy już zacząć?

- Ależ Pan jest niecierpliwy Panie Tomlinson – powiedział znów się uśmiechając, zagryzłem wargę – Oczywiście, że możemy już zaczynać.

- Dobrze… Więc.. Panie Styles jest Pan bardzo młodym człowiekiem , jak udało się Panu osiągnąć tak wielki sukces  - zadałem pierwsze pytanie z kartki. Hmm… Młody człowiek, jestem teraz cholernie ciekawy ileż On może mieć lat.

- Panie Tomlinson sukces to zarówno ludzie jak i praca moich rąk, a w zasadzie dobre pomysły wcielone w życie. Wyznają zasadę, że aby osiągnąć jakikolwiek sukces trzeba stać się mistrzem w danej dziedzinie. Cały czas się uczę i staram się dążyć do doskonałości. Mój instynkt pozwala mi dostrzec dobre pomysły i zająć się nimi, a także zgromadzić dobrze wykwalifikowanych pracowników. I w tym właśnie mieści się sedno mojego jak to Pan nazwał sukcesu. Zawsze wszystko sprowadza się do ludzi.

 - A może to po prostu zwykłe szczęście? – zapytałem chociaż tego pytania nie było na liście, którą dostałem od Any

 - Nie uznaję szczęścia czy szczęśliwych wypadków Panie Tomlinson. To my sami decydujemy o tym co chcemy osiągnąć i czy nam się to uda. Jesteśmy kowalami własnego losu.

Na chwilę straciłem wątek. Młody, dobrze ułożony,  a do tego w chuj przystojny… Lekko potrząsnąłem głową i zadałem drugie pytanie widniejące na liście.

 - Inwestuje Pan w produkcję przemysłową. Czy jest jakiś powód takiego wyboru?

 - Oczywiście. Zawsze jeśli jest przyczyna to musi być powód Panie Tomlinson – czy On się ze mną drażni? -  Inwestuję w produkcję przemysłową, ponieważ lubię wiedzieć na czym stoję. Lubię wiedzieć z czego i jak jest zbudowane to co posiadam. Czy jest bezpieczne, jakiej  jest klasy. Poza tym sam lubię majsterkować i kocham żeglować – w tym momencie uśmiechnął się pod nosem, ale co do cholery ma produkcja przemysłowa i żeglowanie?

 - Kocha Pan żeglować? Czy ma Pan własną łódź? – nie mogłem się powstrzymać przed zadaniem tego pytania

 - To pytanie chyba nie konfiguruje na Pana liście, ale odpowiem na nie. Tak mam własną łódź, chociaż nie mam czasu żeby z niej korzystać. Sam ją zbudowałem kilka lat temu, więc jestem do niej wyjątkowo przywiązany. Jest moją kobietą, moją dziewczyną, moją żoną, moją córką.

 - Apropo kobiet… Czy jest Pan w związku Panie Styles? – po usłyszeniu tego pytania roześmiał się. Miał cudowny śmiech, słychać było chrypkę, która nadawała mu pazura.
 - Nie, nie jestem w związku Panie Tomlinson. Preferuję samotność, jeszcze nie znalazłem sobie nikogo z kim chciałbym spędzić resztę swojego życia, chociaż może już niedługo się to odmieni – tutaj puścił mi oczko, albo mi się tylko wydawało, bo za chwilę przetarł je dłonią. Zmieszałem się. Bardzo mnie ten facet onieśmielał. Jeszcze nigdy nie czułem się w czyimś towarzystwie tak jak w jego..

 -Inwestuje Pan również w technologię rolniczą. Dlaczego?

 - Nie da się jeść pieniędzy Panie Tomlinson, a naprawdę bardzo dużo ludzi na tej planecie każdego dnia umiera z głodu, staram się im pomóc.

 - Czy to oznacza, że udziela się Pan również w akcjach charytatywnych?

 - Owszem. Staram się pomóc każdemu człowiekowi jak tylko mogę. Wiele osób bierze mnie za snoba, który myśli tylko o tym jak jeszcze więcej zarobić, a później nie kwapi się do tego, aby komuś potrzebującemu oddać chociaż jeden banknot. A to nie prawda. Pomagam jak tylko mogę. Owszem, nie mogę pomóc każdemu człowiekowi na ziemi, ale gdyby to tylko było możliwe zrobiłbym to, nawet gdybym miał zostać z niczym.

 - Jest Pan bardzo szlachetny

 - Nie wiem czy jestem szlachetny, ale wiem co Ci ludzie czują – w tym momencie gwałtownie urwał - Myślę, że tyle informacji o mnie Pannie Grey wystarczy – wstał, więc ja też wstałem, wyciągnął rękę w moją stronę - Żegnam Panie Tomlinson.

 Wyszedłem z gabinetu w stanie ogromnego szoku. Dlaczego tak nagle urwał? Czy go czymś uraziłem? Przecież nie powiedziałem nic niestosownego. Byłem dla niego bardzo miły, więc o co chodzi? Ana się pewnie wścieknie. Dobrze, ze chociaż odpowiedział na te kilka pytań, które chyba były najważniejsze. Przeszedłem korytarzem kiwnąłem głową sekretarce, wszedłem do widny, zjechałem na sam dół i wyszedłem z siedziby Styles Corporation. 







Tak, wiem, rozdział nie powala długością, ale najważniejsze, że jest coś co da Wam do myślenia ;)
Dzisiaj dowiedzieliśmy się trochę o Harrym. Jak myślicie dlaczego tak nagle przerwał wywiad i pożegnał się z Louisem? Czy się zdenerwował? Co mogło być tego powodem? 
Mam nadzieję, że dobrze Wam się czytało i z niecierpliwością czekacie na kolejny rozdział :) 
Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach to piszcie w komentarzach pod 'INFORMOWANI' wasze nicki z twittera :)) x
I dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, które naprawdę motywuję mnie do pisania. Jesteście cudowni x

wtorek, 27 sierpnia 2013

2

Kiedy dotarłem do domu zastałem Anę leżącą na kanapie w salonie pod kołdrą.

- Hej, co jest? Źle się czujesz? – zapytałem z troską siadając na skraju łóżka i przykładając rękę do jej czoła – Ana, mierzyłaś gorączkę? Masz gorące czoło! Można się oparzyć.

- Tak, mierzyłam – opowiedziała mi bardzo cicho – Mam 38 stopni. Nie wiem gdzie się tak zaprawiłam, ale raczej z łóżka nie wstanę do końca tygodnia.

- Jakoś dam radę. Szkoda tylko, że Ci przepadnie wywiad z tym prezesem firmy, jak mu tam jest? Styles tak?

- O cholera! – krzyknęła Ana i gwałtownie usiadła na łóżku – No tak, przecież jutro jest piątek, a ja miałam iść do jego firmy. Cholera Louis musisz mi pomóc. Pójdziesz tam jutro za mnie. Pogadam z ojcem żeby dał Ci jutro wolne, bo ja jestem chora i nie mogę iść na ten wywiad. Nie patrz tak na mnie – powiedziała kiedy zdała sobie sprawę z jakim wyrazem twarzy jej się przyglądam.

- Doskonale wiesz jakie mam trudności z nawiązywaniem kontaktu, a tu chcesz mnie wystawić lwom na pożarcie?

- Mam listę pytań przygotowaną. Wystarczy tylko, że tam pójdziesz, włączysz dyktafon i będziesz mu czytał pytania z kartki. Nic trudnego. Wiesz jakie to jest dla mnie ważne. On jest naprawdę grubą rybą na rynku. Nawet nie masz pojęcia jak ciężko było mi się dobić do niego. Czekałam na ten wywiad pół roku, rozumiesz? Pół roku czekałam…

- Dobrze Ana, już dobrze. Pójdę tam, chociaż nie wiem co będziesz musiała zrobić aby się odwdzięczyć.

Ana zarzuciła mi ręce na szyję i przytuliła.

- Dziękuję Ci, dziękuję! Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie! – mówiła to z taką radością, że aż nie sposób było się nie uśmiechnąć

- Tak wiem, wiem. I kochasz mnie tak jak nikogo innego, zgadłem? – zapytałem z uśmiechem

- Tak!

- Dobrze, to skoro już ustaliśmy, że jestem najlepszy na świecie, nie ma drugiego takiego jak ja etc. to powiedz mi co byś sobie zjadła? Bo chyba żadnego obiadu nie jadłaś co? – zapytałem wstając z kanapy

- Mam ochotę na rosół. Zrobisz?

- Co tylko zapragniesz księżniczko.

Udałem się do kuchni, aby wstawić wodę z porcją z kurczaka, Ana włączyła sobie telewizor, bo zaczął dochodzić do mnie dźwięki serialu Skins, który tak uwielbiała. Ja tam nie wiem co w nim ciekawego. Nastolatkowie, bawiący się, pijący alkohol, palący zioło, ruchający się na każdej wolnej powierzchni.. No, ale to jest Ana.
Sięgnąłem do szafki po warzywa i zatrzymałem rękę w połowie gestu. Zamiast warzyw wyjąłem pisemko dla kobiet, które z pewnością czytała Ana, a z okładki uśmiechał się do mnie chłopak obejmujący dziewczynę. Chłopak z brązowymi loczkami. Rzuciłem gazetę i wyciągnąłem warzywa, które wrzuciłem bez umycia i obrania do garnka. Kiedy sens tego czynu do mnie dotarł, przyłapałem siebie na myśleniu znów o tajemniczym loczku z wypożyczalni. Wyłowiłem warzywa i obrałem je i starałem się przygotować do końca zupę już bez żadnych komplikacji.




- Louis myślałeś o niebieskich migdałach kiedy gotowałeś?

- Nie - odpowiedziałem może trochę za szybko, więc dodałem już wolniej - A dlaczego pytasz? Nie smakuje Ci?

- Właśnie smakuje, bardzo mi smakuje. Nigdy nie jadłam tak dobrego rosołu. Nawet mamie nigdy tak dobry nie wyszedł – w tym momencie Ana obdarzyła mnie jednym ze swoich czarujących uśmiechów-Chyba ktoś tutaj staje się szefem kuchni.

- Żartujesz. Ja i szef kuchni? Dobre sobie – powiedziałem - Poza tym to wcinaj, a nie gadaj, bo Ci wystygnie i moje gotowanie zda się na nic.

Po zjedzonym posiłku wstawiłem naczynia do zmywarki, zagotowałem mleko, zrobiłem kakao i zaniosłem je do sypialny Any, która już leżała w swoim łóżku.

- Wypij to póki jest gorące i postaraj się usnąć dobrze? Rano dasz mi te pytania do wywiadu, teraz nawet nie waż mi się wstawać z łóżka - pocałowałem ją w czoło i wychodząc z pokoju powiedziałem jej dobranoc i wyszedłem.
Przeszedłem korytarzem do swojego pokoju. Ściągnąłem koszulkę, którą miałem na sobie, rzuciłem ją na krzesło przy biurku i wszedłem do łazienki, gdzie cały się rozebrałem i mogłem sobie pozwolić na gorący prysznic, który zmył wszystkie uczucia dzisiejszego dnia. Poczułem na się chwilę wolny. Naprawdę wolny. O niczym nie myślałem. Woda obmywała moje spięte mięśnie, a ja mogłem sobie pozwolić na chwilę relaksu. Kiedy wyszedłem z kabiny całe lustro było zaparowane. Włożyłem same spodnie dresowe i położyłem się do łóżka. Oczywiście jak to się mogłem spodziewać mój umysł znów zajął facet z lokami i dołeczkami w policzkach. Naprawdę starałem się o nim nie myśleć, ale gdy tylko zamknąłem oczy to widziałem jego twarz. Nie potrafiłem wyrzucić go z pamięci. Po godzinie męczarni, którą było przewracanie się z boku na bok w końcu zasnąłem.



Poczułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Do pokoju wlewało się oślepiające światło z zewnątrz. Nie chciałem otworzyć oczu bo mnie raziło, ale w końcu je otworzyłem. Zobaczyłem pochylającego się nade mną chłopaka z dołeczkami w policzkach, miał na sobie tylko bokserki. Złożył na moich ustach pocałunek i powiedział:

- Dzień dobry Kochanie. Jak Ci się spało?



Obudziłem się tak gwałtownie, że aż spadłem z łóżka. Narobiłem takiego rabanu, że aż Ana wpadła teraz do mojej sypialni i zaniosła się śmiechem.

- Hahahahahahahhahahahahha, śniło Ci się, że jesteś naleśnikiem? Bo tak właśnie wyglądasz hahahahahahhahahahahaa

- Bardzo śmieszne - powiedziałem wstając z podłogi i podnosząc za sobą kołdrę-a Tobie widzę, że się poprawiło, skoro już możesz się dusić się ze śmiechu-natychmiast przestała się śmiać.

- Nie, po prostu tak śmiesznie wyglądałeś, że się nie dało nie śmiać.

- Jasne, jasne. Idę wziąć prysznic, a Ty naszykuj mi te pytania.

Po kąpieli stanąłem przed lustrem i ułożyłem włosy. Dzisiaj nałożyłem na nie trochę żelu i muszę powiedzieć, że wygląda to całkiem nieźle. Ubrałem czarne rurki, czarne vansy, białą koszulką, która opinała mi ciało i czarną marynarkę. Taki styl najbardziej mi odpowiada. I sportowo i elegancko.
Bez pukania wszedłem do sypialni Any, która siedziała przykryta kołdrą, ale z laptopem na kolanach.

-Louis na biurku leżą kartki z pytaniami, weź je i przejrzyj.

- No spoko, spoko. Wszystkie mam mu zadać, czy te które będę uważał za słuszne?

- Te które uznasz za słuszne. Wierzę w Ciebie.

- Ja coraz mniej jestem do tego przekonany Ana. A jak coś pójdzie nie tak? Palnę jakąś głupotę? - zapytałem. Czułem już coraz bardziej narastającą w moim głosie panikę.

- Wszystko będzie dobrze. Poradzisz sobie.

- Skoro tak uważasz… Mam telefon w razie czego. Jak coś to dzwoń.

- Nie ma sprawy.

Wziąłem listy i już wychodziłem z jej pokoju kiedy krzyknęła:

- Louis! Matko święta! Dyktafon!

Podała mi małe urządzenie, pocałowała w policzek i wróciła do łóżka, a ja chcąc czy nie chcąc udałem się do samochodu i pojechałem pod wskazany adres, który zapisała mi na karteczce.
Na miejsce dotarłem bez żadnych problemów. Wszedłem do okazałego budynku, który mieścił się w centrum miasta i przypominał mi wielkie akwarium dla rybek. Wjechałem widną na 19 piętro i podszedłem do kontuaru, przy którym siedziała długonoga, piękna blondynka.

- Dzień Dobry. W czym mogę Panu służyć? - zapytała z miłym uśmiechem

- Dzień Dobry. Przyszedłem tutaj w zastępstwie Any Grey, która miała przeprowadzić wywiad z Panem Harry’m Styles’em.

- Ach tak. Pan Tomlinson, jeśli się nie mylę?

- Tak to ja - odpowiedziałem grzecznie

- Niech Pan usiądzie, ja w tym czasie powiadomię mojego szefa, że już Pan jest.

Usiadłem na miękkiej, skórzanej kanapie. Była jasna i pasowała do całego wystroju biura. Klimat szpitalny, ale całkiem ładnie.

- Pan Styles już na pana czeka. Prosto korytarzem i napotka Pan drzwi. Proszę zapukać.
- Dziękuję Pani.

Uśmiechnąłem się do niej i wstąpiłem do korytarza. Szedłem powoli oglądając obrazy, które wisiały na ścianach. Były bardzo proste, ale zarazem bardzo ekscytujące. Doszedłem do końca i stanąłem przed drzwiami z ciemnego drewna. Zapukałem dwa razy.

- Proszę - usłyszałem po drugiej stronie. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do gabinetu Pana Styles’a.







Mamy drugi rozdział. Już zaczyna się powoli coś dziać. Byłabym bardzo wdzięczna gdybyście po przeczytaniu skomentowali. Jeśli widzę komentarze, to wiem, że mam dla kogo pisać. 

Jeśli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach to piszcie w komentarzach pod 'INFORMOWANI' wasze nicki z twittera ;))

piątek, 23 sierpnia 2013

1

Otworzyłem oczy, spojrzałem na zegarek – była 6:30 czyli najwyższy czas żeby wstać do pracy. Ubrałem się, spojrzałem w lustro i zobaczyłem mężczyznę o podkrążonych oczach, które mogę zawdzięczać swojej wczorajszej nocnej eskapadzie do klubu. Zszedłem na dół do kuchni aby zrobić sobie jakieś śniadanie. Przy stole siedziała już Ana – moja współlokatorka, a zarazem przyjaciółka z którą znałem się od dzieciństwa, ale mieszkaliśmy ze sobą dopiero od 2 lat.

- Wody i aspiryny co?


- Bardzo chętnie. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie mnie boli głowa.


- Trzeba było wczoraj iść do klubu skoro wiedziałeś, że dzisiaj idziesz do pracy?


- Nie ważne i nie mów tak głośno, bo mi zaraz głowę rozsadzi…


Postawiła przede mną szklankę z wodą i pliczek tabletek przeciwbólowych.  Ana jest naprawdę dobrą przyjaciółką. Nigdy mnie nie zawiodła. Kiedyś kiedy razem popiliśmy dawała mi jasne sygnały, że jej się podobam, ale Ona nigdy mnie nie kręciła w ten sposób. Owszem była bardzo ładna. Długie ciemne włosy, zielone oczy z brązowymi refleksami, przepiękny uśmiech, ale nigdy nie postrzegałem jej jako swojej dziewczyny. Zawsze to była dla mnie Ana – moja przyjaciółka, moja siostra, moja prawa ręka.


- Nie powinieneś już wyjść? Spóźnisz się znowu, a wiesz, że mój ojciec tego nie toleruje i kolejny raz może Ci nie darować.


Szybko zerknąłem na zegarek na naszej kuchence i rzeczywiście była już 7:30, więc miałem tylko pół godziny na dotarcie do pracy.


- Dzięki, już lecę.


Wstałem od stołu, wziąłem z niego iPhone’a, którego dostałem w prezencie właśnie od Any, kluczyki do mojego sędziwego samochodu, który już chyba długo nie pociągnie, bo co chwila coś się w nim psuje, a mnie nie stać na zakup nowego i zacząłem się kierować w stronę drzwi, kiedy drogę zastąpiła mi Ana z torebką z brązowego papieru wyciągniętej w ręce. Spojrzałem na nią pytająco.


- Twoje drugie śniadanie. Przecież nikt nie może chodzić do pracy głodny prawda? – zapytała i słodko się uśmiechnęła.


- Dziękuję – powiedziałem szybko i przelotnie musnąłem jej policzek i wyszedłem przed dom.







Do pracy dotarłem równo o 8, więc szef nie miał do czego przyczepić. Przebrałem się w mój firmowy podkoszulek i podszedłem do lady, całej zsypanej płytami.


- Poukładasz je na półkach? – zapytał Jack z którym zawsze pracowałem na tej samej zmianie. 


- Ja w tym czasie pozbieram te stare filmy, których już nikt nawet nie chce wypożyczać.

- Nie ma sprawy.


I tak zajęło nam to prawie godzinę. Lubię pracować w wypożyczalni. Codziennie przewija się przez nią mnóstwo osób. Zawsze staram się odgadnąć a jakim są nastroju. Wystarczy spojrzeć w ich oczy, które są odzwierciedleniem duszy i można odczytać z nich wszystko. Radość, smutek, żal - wszystko.
Wybiła godzina 9 więc czas otworzyć drzwi. Wziąłem kluczyki spod lady i udałem się wejścia. Włożyłem kluczyki do zamka i drzwi były otwarte. Na dworze zaczynało robić się gorąco, więc zostawiłem je otwarte na oścież. Stanąłem za ladą z Jack’iem.


-Widzę ze miałeś długa noc, co Louis?


- Nawet mi nie mów.. Już chyba nigdy nie wr
ócę do domu przed 2 jeśli będę wiedział, że będę musiał wstać o 6:30 i iść do pracy.

- Hahahahhaha, to gdzie tak zabalowałeś? I co najważniejsze – tu zrobił przerwę i uśmiechnął się znacząco – z kim?

- Byłem w klubie z kilkoma znajomymi. Oni mają dobrze, bo nie muszą pracować, bo ich rodzice utrzymują.


- Dobrze mają? Wydaje Ci się. Ja nadal mieszka  z matką, ale jakbym tylko miał pieniądze to od razu bym się wyprowadził. Wiesz jaki Ona ma rygor? Cały czas mi mówi co mam robić. Mówię Ci stary ciesz się, że nie mieszkasz z rodzicami.


- Taa – musieliśmy przerwać rozmowę bo do sklepu przyszedł pierwszy klient


- Dzień dobry czy mają państwo jakieś filmy dla dzieci? No wie Pan, takie dla pięcio letnich dziewczynek.


- Zaraz coś znajdziemy – odpowiedziałem i udaliśmy na tył sklepu żeby coś wybrać.


Kiedy ja obsługiwałem jednego klienta do sklepu przyszedł kolejny. Nim zajął się Jack. Kiedy ja naliczałem opłatę za filmy które mój klient sobie wybrał do lady podszedł Jack, a za nim szedł młody mężczyzna. Nie mogłem o niego odwrócić wzroku. Miał cudowne oczy,  a kiedy się uśmiechnął w jego policzkach pojawiły się dołeczki, które nadały jego twarzy dziecinnego uroku. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Dlaczego tak zafascynował mnie drugi mężczyzna? Dlaczego… Dlaczego On mi się spodobał? Przecież nie jestem gejem, owszem nie miałem nigdy dziewczyny, ale gejem na pewno nie jestem. Nie, to nie możliwe…


-Przepraszam ile się należy? – z moich rozmyślań wyrwał mnie głos klienta, który już widocznie zaczął się niecierpliwić.


- 20,50 poproszę


Dał mi należność i wyszedł. Usiadłem z ladą i jeszcze chwile przyglądałem się zafascynowany klientem Jack’a. Dlaczego to do mnie nie podszedł żebym go obsłużył? No dlaczego? Nagle spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. Poczułem, że robię się czerwony. On tylko się uśmiechnął do nosem dał Jack’owi pieniądze i wyszedł ze sklepu, a ja nie mogłem odwrócić od niego wzroku. Był idealny. Miał świetną figurę i dobry styl. Nie mówiąc już o jego tyłku.
Louis! Kurwa mać! Jesteś facetem i podoba Ci się drugi facet! Przestań!
Potrząsnąłem głową, żeby odpędzić te wszystkie myśli dotyczące tego mężczyzny. Nawet nie wiedziałem jak ma na imię. Czy jest stąd? Czy jest tutaj przejazdem? Ale jakby był przejazdem to nie wypożyczałby filmów prawda? Do końca mojej zmiany starałem się już o nim nie myśleć, ale kiedy skończyłem pracę i na drugą zmianę przyszli nasi zmiennicy minąłem się w drzwiach z małym chłopcem, który tak cholernie przypomniał mi jego. Tego klienta Jack’a. Jadąc do domu myślałem już tylko i wyłącznie o nim.




To na razie tyle. Podoba się? Wiem, że na razie nie jest za dużo zdradzone, ale już niedługo ; ) Nie wiem czy będę regularnie dodawała nowe rozdziały. Od września zaczyna się szkoła, a więc będę miała dość dużo nauki, ale będę się starała was nie zawieść. Jeżeli oczywiście ktoś będzie to czytał.
Jeśli czytasz – skomentuj. Nic nie daje takiej chęci do pisania, jak Wasze słowa

 Tak więc. Czekamy na następny rozdział. Buziaczki ♥


Informacje

Pisząc to opowiadanie będę się wzorowała na książce 50 twarzy Grey'a, która zaciekawiła mnie swoją historią. Lecz zamiast kobiety i mężczyzny jak to jest w oryginale zobaczymy związek dwóch mężczyzn, kochających się bezgranicznie. W moim opowiadaniu będę zamieszczała sceny +18, więc jeśli nie chcesz tego czytać, nie musisz. Pod każdym rozdziałem będę pisała, jeśli sceny będą brutalne, więc wybór należy do Ciebie. Nie narzucam Ci tego, że masz to czytać. Chcesz to czytasz nie chcesz - nie czytasz. Proste ja budowa cepa.

A teraz małe przedstawienie naszych bohaterów :



Harry Styles 
Mężczyzna o zniewalającym spojrzeniu, które przenika do samej duszy, o włosach w które każdy chce włożyć swoją rękę i przeczesać je nią. Z pozoru zwykły mężczyzna, jednak kryje w sobie swój mroczny sekret. 


Louis Tomlinson
Zwykły, niczym niewyróżniający się mężczyzna. Pracujący w sklepie z płytami DVD. Nigdy nie był w związku. Nie potrafi znaleźć w swojej osobie żadnych pozytywów, ale w końcu to się odmieni, poprzez niejakiego Harry'ego Styles'a...


Taylor Swift
Piękna, blond włosa dziewczyna. Zakochana po uszy w pewnym mężczyźnie, jednak bez wzajemności. Co zrobi aby go zdobyć? Do czego posunie się aby jej miłość ją pokochała? Tego wszystkiego dowiemy się już niebawem.