Kiedy wróciłem do domu zastałem Anę siedzącą na podłodze
przed telewizorem z wielką miską popcornu. Nadal miała lekko czerwony nos, a w
koło pełno było chusteczek.
- Cześć mała. Jak się czujesz? – zapytałem siadając na
kanapie, a właściwie kładąc się na niej. Całą drogę do domu myślałem o Styles’ie.
Prawie bym przejechał na czerwonych światłach, bo w głowie miałem tylko to jak
dziś wyglądał i jego głos. Muszę porozmawiać z Aną o tym co się ze mną dzieje i
że ciągle myślę tylko o drugim facecie. Muszę poznać jej zdanie na ten temat.
Czy tak wygląda właśnie zakochanie? Nie wiem. Nigdy zakochany nie byłem…
- Całkiem dobrze. Jest mi tylko zimno, ale jak widzisz-wskazała
na koc, którym była okryta - jestem ciepło opatulona.
- Opatulona? Hahaahha. Co to za słowo?
- Moja mama tak zawsze mówiła zimą, jak tylko czubek nosa mi
było widać spod szalika - wyjaśniła - Powiedz mi lepiej jak tam wywiad. Zadałeś mu
wszystkie pytania? Jaki był? Dobrze Ci się z nim rozmawiało? - zasypała mnie
lawiną pytań.
- Wywiad dobrze, nie jestem pewny co do jego końca, bo się
chyba zdenerwował , ale czekaj - powiedziałem, bo już widziałem na jej twarzy
malujące się oburzenie - nie powiedziałem nic złośliwego. Zadałem tylko twoje
pytanie. Nie mam zielonego pojęcia o co mu chodziło. –powiedziałem i sięgnąłem
do kieszeni w marynarce i wyjąłem dyktafon, który podałem Anie-Masz tutaj
wszystko nagrane, przesłuchaj sobie, a będziesz wiedziała jak nasza rozmowa
przebiegała, ale poczekaj, mam jeszcze jedną sprawę - dodałem kiedy już zbierała
się aby pewnie iść do siebie i wszystko przesłuchać - Chciałbym z Tobą
porozmawiać na pewien temat… Ale nie wiem jak Ci to powiedzieć. No, bo widzisz…
- Louis! - wykrzyknęła - Ty się zakochałeś, tak? Kim jest ta
szczęściara co? Ostatnio cały czas chodzisz uśmiechnięty od ucha do ucha, wiedziałam,
że coś jest na rzeczy - powiedziała z uśmiechem.
- Hej, Ana, nie tak szybko. Owszem tak jakby pojawił się ktoś
w moim życiu, ale nic praktycznie o tej osobie nie wiem. Działa na mnie jak narkotyk.
Nie potrafię się zachowywać normalnie w jej towarzystwie, zapominam języka w
gębie..
- Jak ma na imię ta szczęściara? - przerwała mi gwałtownie.
- Właśnie w tym rzecz Ana, że to nie jest szczęściara… - urwałem
i spuściłem oczy na swoje dłonie, które spoczywały na moich udach.
- Jak to nie jest szcz.. Co?
- To faceta Ana. Facet - powiedziałem i podniosłem na nią
wzrok. Siedziała z lekko otwartymi ustami patrząc na mnie wielkimi oczami. Była
w szoku - Wiem, jak to brzmi.. I właśnie
dlatego chciałem z Tobą pogadać. Czy to znaczy, że się w nim zakochałem? Czy to
znaczy, że jestem gejem? Co na to moja rodzina? Ja pierdolę…
- Louis moment. To wszystko co powiedziałeś może świadczyć,
że Ci się spodobał, owszem, ale to nie od razu musi oznaczać, że jesteś gejem.
Mnie też nieraz się podobają dziewczyny...
- Ana mi na jego widok stanął - powiedziałem, a ona zamilkła i
jeszcze szerzej otworzyła oczy, a ja znów swój wzrok spuściłem na dół.
- Aha – rzuciła krótko, ale szybko się otrząsnęła i
kontynuowała – No to mamy sprawę do obgadania. Idę po piwo – wstała i poszła do lodówki.
Za chwilę wróciła z dwoma otwartymi butelkami piwa - No to teraz Lou, jak na
spowiedzi wszystko po kolei.
Zacząłem opowiadać; jak to to pierwszy raz zobaczyłem w
wypożyczalni, jak nie mogłem spać bo cały czas o nim myślałem, jak wszedłem do
jego gabinetu i zobaczyłem go za biurkiem, jak… jak mi stanął… Kiedy skończyłem
mówić nie potrafiłem spojrzeć Anie w oczy. Czułem się strasznie. Wiem, że geje
są strasznie traktowani przez społeczeństwo. Czy ja też miałem się teraz stać
takim wyrzutkiem?
- Louis On Ci się serio podoba. Czy nie uważasz, że jednak z
mojego nieszczęścia wyszło Twoje szczęście? Wiesz jak się nazywa, gdzie
pracuje, mógłbyś tam jeszcze kiedyś iść…
- Tak? A po co mógłbym tam iść? Popatrzyć sobie na niego?
Żeby ludzie wzięli za jakieś nienormalnego gejowskiego czubka?
- Nie, nie to miałam na myśli. Wiesz, mógłbyś iść i
powiedzieć mu, że przysłałam Cię do niego jeszcze raz ponieważ czegoś mi
brakuje do reportażu i może byś się dowiedział dlaczego niby się zdenerwował
pod koniec tego wywiadu, hm?
- Nie wiem Ana. Na razie chyba muszę się naprawdę sam ze sobą
pogodzić, ze podoba mi się drugi facet. - Podoba mi się? Ja się w nim
zakochałem, a nie podoba mi się. Co najlepszego się ze mną stało. Wstałem z
kanapy odstawiłem prawie pełną butelkę piwa i powiedziałem - Idę do siebie.
Poleżę pomyślę. Wieczorem coś zamówimy do jedzenia, nie chce mi się gotować, a
Tobie się akurat serial zaczyna, więc się nudzić nie powinnaś.
Wszedłem na górę po schodach, przebrałem się w coś wygodniejszego
i położyłem się na łóżku. Moje myśli krążyły cały czas wokół tego, czy naprawdę
jestem gejem? Co sobie o mnie inni pomyślą. Co sobie o mnie pomyślą moi kumple?
Postanowiłem, że nikomu nic nie będę mówił. Ana wie, a to najważniejsze.
Pierwszy krok do przodu zrobiony. Będę miał przy sobie kogoś, kto będzie mnie
wspierał.
Pomyślałem o tym jakby to było gdyby… Nigdy o czymś takim nie myślałam. To zawsze Ana sobie wyobrażała niestworzone rzeczy z facetami, ale nie ja, ale teraz kiedy w końcu spotkałem kogoś, kto stał się dla mnie wyjątkowy zaczynałem rozumieć o co chodzi w tym całym zakochaniu. Nie miałem żadnych motylków, czy czego tam jeszcze, ja po prostu czułem coś innego. Coś wyjątkowego. Coś czego nie da się ubrać w słowa. Louis Tomlinson zakochał się. Pierwszy raz. W końcu zawsze ten pierwszy raz musi nadejść.. Tylko co mi po tym, jak Styles jest prezesem wielkiej korporacyjnej spółki? On nawet by na mnie nie spojrzał. Sam powiedział, ze na razie nie interesują go żadne związki. Muszę o nim zapomnieć powiedziałem sobie. Muszę, bo inaczej zwariuję.
Leżałem tak i leżałem, aż zaczęło się ściemniać za oknem, wziąłem telefon do ręki zamówiłem pizzę z owocami morza i zszedłem na dół.
Pomyślałem o tym jakby to było gdyby… Nigdy o czymś takim nie myślałam. To zawsze Ana sobie wyobrażała niestworzone rzeczy z facetami, ale nie ja, ale teraz kiedy w końcu spotkałem kogoś, kto stał się dla mnie wyjątkowy zaczynałem rozumieć o co chodzi w tym całym zakochaniu. Nie miałem żadnych motylków, czy czego tam jeszcze, ja po prostu czułem coś innego. Coś wyjątkowego. Coś czego nie da się ubrać w słowa. Louis Tomlinson zakochał się. Pierwszy raz. W końcu zawsze ten pierwszy raz musi nadejść.. Tylko co mi po tym, jak Styles jest prezesem wielkiej korporacyjnej spółki? On nawet by na mnie nie spojrzał. Sam powiedział, ze na razie nie interesują go żadne związki. Muszę o nim zapomnieć powiedziałem sobie. Muszę, bo inaczej zwariuję.
Leżałem tak i leżałem, aż zaczęło się ściemniać za oknem, wziąłem telefon do ręki zamówiłem pizzę z owocami morza i zszedłem na dół.
- Żarcie już do nas jedzie – krzyknąłem do Any
- Co zamówiłeś? – spytała wchodząc do kuchni, gdy ja akurat
nalewałem sobie soku do szklanki.
- Pizzę z owocami morza, tak jak lubisz – odpowiedziałem z
uśmiechem. Ja niekoniecznie lubiłem owoce morza, chociaż krewetki mógłbym jeść
całymi tonami, ale te wszystkie małże, kraby, ośmiornice, raki przyprawiały
mnie o lekki dreszcz, ale skoro to uszczęśliwi Anę, to czemu nie?
- I jak się czujesz? – zapytała z troską w głosie – Przemyślałeś
to wszystko?
- Przemyślałem – opowiedziałem – Nalać Ci soku?
- Tak poproszę, ale do jakiego wniosku doszedłeś?
- Że na razie nikomu nie powiem i Ciebie proszę o to samo. Na
razie sam nie potrafię się z tym uporać, a co dopiero jakby się inni
dowiedzieli i ze mnie naśmiewali. Nie, nie zniósłbym tego.
- Jakoś to wszystko się ułoży Lou. Będzie dobrze, zobaczysz – podeszła
i przytuliła mnie. Wtuliłem twarz i jej brązowe włosy i wciągnąłem powietrze
przez nos.
- Czyżbyś zaczęła używać mojego prezentu urodzinowego? – zaśmiałem
się puszczając ją
- Tak. Bardzo podoba mi się mocny zapach truskawki. Świetny
zestaw. Za rok również poproszę taki sam - odpowiedziała mi z uśmiechem.
Wzięliśmy talerze, szklanki i sok i usiedliśmy przy stole w
salonie. Leciał akurat film Pan i Pani Smith, więc mieliśmy co oglądać. Po 15
minutach przyjechała pizza, więc zajęliśmy się konsumowaniem i oglądaniem
filmu. Ani razu rozmowa nie zeszła nam na temat mojego gejostwa czy czegoś. Po
skończonym posiłku rozeszliśmy się do pokoi, a ja gdy tylko moja głowa dotknęła
poduszki zasnąłem i nareszcie nic mi się nie śniło.
Trzy dni później
Przez weekend nic się nie wydarzyło. Siedzieliśmy z Aną cały
czas w domu. W sobotę przyszły jej przyjaciółki z winem, a w niedzielę moi
kuple z piwem. Weekend szybko minął i już był poniedziałek. Siedziałem w pracy
czytając książkę, jak zawsze na zmianie z Jackiem, który teraz buszował gdzieś
pośród półek z jakimś namolnym klientem. Drzwi do wypożyczali się otworzyły i
ktoś wszedł, nie podnosiłem głowy z nad książki bo zazwyczaj ludzie sami sobie
szukają tego czego chcą, niektórzy tylko proszą nas o pomoc. Nagle z jakiegoś
zupełnie niewyjaśnionego powodu podniosłem wzrok i… zobaczyłem przed sobą parę zielonych, błyszczących oczu Harry’ego Styles’a.
Chyba dostałem zawału serca.
Ten rozdział chyba najmniej mi się podoba ze wszystkich. Strasznie długo go pisałam, bo nie potrafiłam się zupełnie skupić. Wszystko, dosłownie wszystko mnie rozpraszało. Ale mam nadzieję, ze da się go czytać i że się Wam podoba.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie komentarze pod postami, które dają mi wiarę w siebie i w to co robię. Gdyby nie Wy - nie byłoby w zasadzie i tego ff i tego bloga. Jesteście kochani. Dziękuję za wsparcie x